Oskarżonym o spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego i ucieczkę z miejsca zdarzenia jest mieszkaniec Olsztyna. Po wypadku zawodowy kierowca Zbigniew G., opuścił swój pojazd i zniknął w pobliskim lesie. Sprawca wypadku zniknął dokładnie na 27 godzin. Po tym czasie niepodziewanie znalazł się w szpitalu. Mówił, że nie pamięta przebiegu wypadku. Mimo że w procesie Zbigniewa G. odbyło się kilka rozpraw w czwartek zjawił się w sądzie po raz pierwszy. Ze spuszczoną głową G. złożył oświadczenie. Przekazał, że przeprasza rodzinę ofiar. Ponownie dodał, że nie pamięta przebiegu zdarzenia. Po złożeniu oświadczeniu G. wyszedł z sądu. W momencie wypadku sprawca miał na liczniku 160 km na godz. Wcześniej sąd przesłuchał jego żonę, której zeznania utajniono, ponieważ kobieta czuła się skrępowana obecnością mediów. W czwartek sąd po raz kolejny przesłuchiwał biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Na wniosek obrony sąd przesłuchiwał biegłego po raz drugi. Biegły powtórzył, że Zbigniew G. jechał autem z prędkością ok. 190 km na godz., a w momencie uderzenia w auto ofiar prędkość ta wynosiła ponad 160 km na godz. Biegły powtórzył, że gdyby sprawca wypadku jechał z administracyjną prędkością, do zderzenia pojazdów, by nie doszło. Dodał też, że każdy uczestnik ruchu drogowego ma prawo zakładać, że inni kierowcy poruszają się z przepisową prędkością. Do wypadku doszło w 2021 r. Do tragicznego wypadku na ul. Bałtyckiej w Olsztynie doszło 11 listopada ubiegłego roku. Kierowane przez Zbigniewa G. audi A8 jadące z prędkością 190 km na godz. uderzyło w samochód, który zawracał. Autem tym kierowała 23-letnia kobieta, na fotelu pasażera siedział jej 25-letni brat. Rodzeństwo zginęło na miejscu, kierowca audi wyszedł z samochodu i zniknął w pobliskim lesie - nie podszedł nawet do rozbitego samochodu z ofiarami w środku. Policji udało się zatrzymać go dwa dni później, gdy wychodził ze szpitala. Sąd aresztował Zbigniewa G, ale gdy po trzech miesiącach przedłużono mu areszt jego adwokaci skutecznie zaskarżyli tę decyzję - G. wyszedł na wolność po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. Cały czas przebywa na wolności. Kolejną rozprawę sąd zaplanował na połowę stycznia. W procesie uczestniczy brat zabitego rodzeństwa - jest oskarżycielem posiłkowym. Czytaj też: Nagle przychodzą wezwania do zapłaty. Oburzeni Polacy piszą skargi