O śmierci dziewięciomiesięcznego dziecka w jednym z mieszkań w Olecku poinformowała w sobotę olecka policja. Decyzją prokuratora policja zatrzymała rodziców niemowlęcia. Prokuratura okręgowa w Suwałkach postawiła biologicznym rodzicom Annie W. i Grzegorzowi W. zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, wykorzystania seksualnego oraz zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. W poniedziałek decyzją sądu trafili do aresztu na 3 miesiące. Do zabójstwa dziewczynki doszło po trzech miesiącach od jej powrotu z rodziny zastępczej do biologicznych rodziców. Jest śledztwo Wójcik był pytany o sprawę z Olecka w TVN 24. Wiceszef MS zapytany, "gdzie wtedy było państwo?", odparł: "my to sprawdzamy w tej chwili na różnych poziomach". "Od pierwszego momentu, kiedy mieliśmy informację, że doszło do tych czynów, zarówno prokuratura, jak i resort sprawiedliwości podejmował działania. I na dziś mogę powiedzieć, że jeżeli chodzi o prokuraturę, to wczoraj zostało wszczęte śledztwo w kontekście artykułu 231, czyli niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień - chodzi o cztery instytucje, o sąd, policję, MOPS oraz kuratorów" - poinformował. Wójcik dodał, że "jeżeli chodzi o resort sprawiedliwości, to występujemy do rzecznika dyscyplinarnego, i to na cały kraj, ze względu na wagę tej sprawy, żeby rozważył wszczęcie postępowań dyscyplinarnych, jak również do rzecznika zajmującego się kuratorami". W odpowiedzi na pytanie, czy też ma poczucie, iż pomoc społeczna, kuratorzy, policja i być może sądy nie zdały egzaminu w tej sytuacji, wiceszef MS zaznaczył: "my nie dysponujemy wszystkimi dokumentami". "I stąd rola rzecznika dyscyplinarnego, bo on ma wgląd do akt. My mamy wgląd między innymi do działań kuratorów, i wiem na pewno, że tam jest sytuacja taka, która budzi wątpliwości - czyli kurator społeczny, a powinien być kurator zawodowy" - dodał. Wiceminister sprawiedliwości zaznaczył, że nie chce przesądzać w tym momencie o winie kogokolwiek w tej sprawie. "Chcę tylko powiedzieć, że powinien być kurator zawodowy, w moim przekonaniu" - wyjaśnił. Zwrócił też uwagę, że z dokumentów wynika, iż jeszcze w lutym matka dziewczynki mówiła, że "nie jest gotowa na przyjęcie dziecka, a niedługo potem orzeczenie (o przekazaniu pod jej opiekę córki - PAP) zostało wydane".