Pełniąca obowiązki prokuratora rejonowego w Bartoszycach Ewa Hańczyc-Ciesielska poinformowała, że zeznania brata zmarłego ujawniły istotne okoliczności sprawy. Odmówiła jednak podania szczegółów. To właśnie brat zmarłego mężczyzny poinformował w ubiegłym tygodniu dyżurnego telefonu zaufania, że z pokoju, w którym mieszkał jego chory na zespół Downa brat przestały dochodzić jakiekolwiek odgłosy. Tłumaczył, że matka zabroniła mu wstępu do tego pomieszczenia. Zawiadomione przez dyżurnego pogotowie ratunkowe, które przyjechało pod wskazany adres stwierdziło zgon mężczyzny. Z powodu budzących wątpliwości okoliczności jego śmierci (zmarły był brudny, ważył nieco ponad 30 kg) wszczęto śledztwo. - Media błędnie informują, że zmarły był przetrzymywany w kojcu. To było coś na kształt łóżeczka dziecięcego, tyle że dla dorosłych, bo długość boku sięgała 1,8 metra. Zbyt wcześnie jest także by mówić, że mężczyzna został zagłodzony. Ważył on niewiele, sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było wyniszczenie organizmu, ale dopiero za około dwa tygodnie poznamy pełną opinię lekarską w tej sprawie - zaznaczyła prokurator z Bartoszyc. Dodała, że z powodu towarzyszącego sprawie szumu medialnego trudno jest prowadzić to śledztwo, gdyż świadkowie "zamykają się" przed przesłuchującymi je osobami. Matka, która sprawowała opiekę nad zmarłym 37-latkiem rozchorowała się i z tego powodu nie została jeszcze przesłuchana przez śledczych. W sprawie przesłuchano za to już kilku pracowników bartoszyckiej opieki społecznej. Prokurator odmówiła podania szczegółów dotyczących ich zeznań. Podkreśliła, że dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów.