O zaginięciu 22-letniego turysty z Katowic, studenta dwóch warszawskich uczelni, zawiadomili 31 grudnia przed południem znajomi, z którymi przyjechał on spędzić sylwestra na Mazurach. Według ich relacji, Maciej M. oddalił się nad ranem z miejsca wspólnej zabawy. Wcześniej zapowiedział, że - mimo chłodu - zamierza wykąpać się w jeziorze Niegocin. Znajomi potraktowali to jako żart i nie próbowali go powstrzymać. Policja znalazła na plaży ubranie i ręcznik zaginionego oraz ślady bosych stóp, prowadzące do wody. Poszukiwania z wykorzystaniem śmigłowców i łodzi, wyposażonych w sonary do badania dna, przerwano po kilku dniach. Jak poinformował we wtorek prokurator rejonowy w Giżycku Grzegorz Ryński, w sprawie zaginięcia Macieja M. zostało wszczęte śledztwo w kierunku ewentualnego nieumyślnego spowodowania śmierci. - Czynności procesowe mają wyjaśnić, co tak naprawdę stało się tego dnia. Zabezpieczamy materiały dowodowe, które powinny pozwolić na ocenę, czy mamy do czynienia z przestępstwem, czy nie - powiedział prok. Ryński. Jak wyjaśnił, prokuratura nie wszczyna zwykle śledztw ws. zgłoszeń o zaginięciu, ale w tym przypadku postąpiono inaczej ze względu na "okoliczności i szczególnie wysoki stopień prawdopodobieństwa, że mogło dojść do śmierci Macieja M." Prokurator zastrzegł jednocześnie, że wstępne czynności procesowe, wykonane przez policję, nie przyniosły żadnych dowodów na tzw. udział w zdarzeniu osób trzecich. W toku śledztwa prokuratura zleci policji przesłuchanie osób, które miały kontakt z Maciejem M. w ostatnich godzinach przed jego zaginięciem i zwróci się do jego bliskich o rozpoznanie rzeczy odnalezionych na plaży.