W grudniu ubiegłego roku Małgorzata Sieniewicz wróciła do pracy w Miejskim Ośrodku Kultury po urlopie macierzyńskim. Tuż potem dyrektor Marek Marcinkowski odwołał ją z funkcji swego zastępcy. Jak mówiła kobieta przed sądem, dyrektor powiedział jej, że wystąpiła konieczność zatrudnienia osoby, która specjalizuje się w projektach unijnych. Uzasadniał, że ośrodek kultury miał wkrótce - dzięki pozyskanym środkom unijnym - zająć się organizacją muzeum w dawnym tartaku Raphaelsohnów, a ona - jego zdaniem - nie będzie w stanie sprostać tym wymaganiom. Jak relacjonowała Sieniewicz, dyrektor miał też powiedzieć, że jako "matka dwójki małych dzieci będzie mało dyspozycyjnym pracownikiem". Kobieta wniosła sprawę do sądu Ta rozmowa odbyła się "w cztery oczy", bez świadków. Zwalniając kobietę z funkcji zastępcy dyrektora, dyrektor nie podał powodu na piśmie. Zwolnił ją bowiem z pracy w trybie odwołania i nie musiał takiego uzasadnienia przedstawiać, ponieważ nie wymagają tego przepisy prawa. Kobieta wniosła do sądu pracy pozew, w którym domagała się od Miejskiego Ośrodka Kultury odszkodowania z dwóch tytułów - z powodu bezpodstawnego rozwiązania umowy o pracę oraz z tytułu dyskryminacji ze względu na płeć i macierzyństwo. Dostała najpierw dwa odszkodowania W sądzie rejonowym w czerwcu tego roku kobieta wygrała sprawę w całości. Sąd przyznał jej odszkodowanie w wysokości ponad 14 tys. zł za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy oraz odszkodowanie w wysokości ponad 2 tys. zł za dyskryminację z uwagi na płeć i macierzyństwo. Sąd rejonowy przyznał kobiecie rację, że była ona zatrudniona na umowę o pracę a nie - jak twierdził dyrektor - "powołana" na stanowisko zastępcy dyrektora. Według sądu dyrektor, chcąc ją zwolnić, musiał wypowiedzieć jej umowę o pracę i - jak wymagają przepisy - podać powód zwolnienia. A ponieważ tego nie zrobił, kobiecie należy się odszkodowanie. Sąd: Nie doszło do dyskryminacji Z taką decyzją sądu nie zgodził się dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie i złożył apelację do sądu okręgowego. Ten we wtorek utrzymał wyrok dotyczący odszkodowania za rozwiązanie umowy o pracę, natomiast oddalił pozew dotyczący dyskryminacji. Sąd okręgowy inaczej niż sąd rejonowy wypowiedział się w kwestii zarzutu o dyskryminacji. Uznał, że powódka nie była dyskryminowana ze względu na macierzyństwo. Powołał się na zeznania świadków - m.in. pracowników MOK-u, przedstawiciela związków zawodowych oraz inspektora pracy. Chciała ośmielić inne kobiety Małgorzata Sieniewicz powiedziała, że jest zadowolona z wyroku, choć nie do końca, gdyż sąd nie podzielił jej zdania o powodzie zwolnienia z pracy. - Myślałam, że sam fakt zwolnienia tuż po powrocie z urlopu macierzyńskiego jest przesłanką, by mówić o dyskryminacji. Chciałam, by ten przykład ośmielił inne kobiety do działania - powiedziała. Z dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie Markiem Marcinkowskim nie udało się PAP skontaktować; przebywa na urlopie. Rzeczniczka Urzędu Miasta w Olsztynie, któremu podlega MOK, Aneta Szpaderska powiedziała, że prezydent będzie mógł się wypowiedzieć w sprawie, gdy zapozna się z uzasadnieniem wyroku, a także po rozmowie z dyrektorem Marcinkowskim.