Sąd uznał, że lokale zastępcze obu rodzinom się nie należą m.in. dlatego, że dorośli członkowie obu rodzin mają dochody - pracują lub są na emeryturze. Pomoc obu rodzinom zaoferował w czwartek wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski, który dysponuje od zaraz czterema lokalami, w których mogą zamieszkać Moskalikowie i Głowaccy. Również prezes PiS Jarosław Kaczyński zadeklarował, że jego partia postara się pomóc rodzinom Moskalików i Głowackich. Sąd orzekł, że lokali zastępczych Moskalikowie i Głowaccy mogą dochodzić od Skarbu Państwa (w tej sprawie reprezentowanego przez Lasy Państwowe) w odrębnym roszczeniu. Pełnomocnik obu rodzin radca prawny Jerzy Erlik zapowiedział, że Moskalikowie i Głowaccy "z pewnością nie opróżnią tych lokali, dopóki Lasy Państwowe nie przedstawią im propozycji lokali zamiennych, realnych do przyjęcia". - Gdyby wyrok tej treści się uprawomocnił, to wówczas wedle uzasadnienia ustnego moi klienci mają roszczenia do Skarbu Państwa, tj. Lasów Państwowych, o wydanie im lokali zamiennych. Jak się uprawomocni ten wyrok, to z pewnością będziemy tego roszczenia dochodzić. Ważne, że nie ma terminu, w jakim mają opróżnić lokale - powiedział Erlik. Prawnik zapowiedział, że złoży apelację. Uzasadniając wyrok sędzia Wioletta Obrębska zaznaczyła, że w przeszłości Skarb Państwa reprezentowany przez Nadleśnictwo Szczytno "poczuł się w obowiązku zaoferować i zaoferował obu rodzinom lokal zamienny", ale ani Moskalikowie, ani Głowaccy nie skorzystali z tej oferty. Sędzia podkreśliła także, że "pozwani mieli świadomość, że nie są właścicielami danej nieruchomości, wiedzieli, że w przypadku rozwiązania umowy najmu będą musieli się wyprowadzić". - Pozwani mieli bardzo długi okres czasu na przygotowanie się do opuszczenia przedmiotowych lokali - zauważyła sędzia. Dodała, że wynikła sytuacja jest efektem "bezprawnego działania państwa poprzedniego ustroju". Obecne w sądzie Władysława Głowacka i Jadwiga Moskalik przyjęły wyrok sądu z oburzeniem. Na sądowym korytarzu jedna przez drugą krzyczały, że "dochodzi do IV rozbioru Polski", "wszystko oddaje się dla Niemców" i "chodzi tylko o kasę". Agnes Trawny nie przyjechała w czwartek do sądu w Szczytnie. Jej pełnomocnik mecenas Andrzej Jemielita po wyjściu z sali rozpraw wyraził nadzieję, że "co do głównych roszczeń wyrok zostanie utrzymany przez sąd drugiej instancji". - I cały czas mam nadzieję, że nie trzeba będzie prowadzić egzekucji przez komornika, że uda się Skarbowi Państwa wywiązać z tych obowiązków, które na nim ciążą i dostarczenia lokali dla tych rodzin. Jeżeli nie będziemy widzieli perspektyw (dobrowolnej wyprowadzki Moskalików i Głowackich) to pozostaje egzekucja komornicza tego wyroku - powiedział Jemielita. Adwokat podkreślił, że chce, by to Skarb Państwa zapewnił nowe mieszkania obu rodzinom, bo jeśli tak się nie stanie, to Trawny przed eksmisją będzie musiała zapewnić obu rodzinom lokale, ale o niskim standardzie. - Nie ma u nas egzekucji na bruk. (...) Nie sądzę, żeby lokale, które ewentualnie uda się znaleźć i zapewnić (przez Trawny), satysfakcjonowały te rodziny - powiedział adwokat. Jemielita przyznał, że na razie Trawny nie szukała żadnych lokali dla Moskalików i Głowackich. Sąd nie określił czasu, w jakim obie rodziny mają się wyprowadzić. Jemielita zapowiedział, że jeśli za 2-3 miesiące wyrok się uprawomocni, to i tak Trawny da obu rodzinom kilka miesięcy. - Trzeba być człowiekiem i dać czas - mówił. W czwartek w sądzie nie było przedstawiciela Lasów Państwowych. Obecny na ogłaszaniu wyroku wójt gminy Jedwabno (na terenie tej gminy leżą Narty) Włodzimierz Budny powiedział, że będzie chciał "negocjować ze Skarbem Państwa, żeby pomóc ludziom". Pomoc obu rodzinom zaoferował w czwartek wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski. Jego rzeczniczka Edyta Wrotek poinformowała, że "mimo braku ustawowego obowiązku, kierując się chęcią pomocy rodzinom w szczególnej sytuacji, w dalszym ciągu wojewoda warmińsko-mazurski podtrzymuje ofertę pomocy w postaci lokali będących w zasobach ANR. Jeśli tylko rodziny wyrażą chęć współpracy i zainteresowanie proponowanymi lokalami zostaną podpisane stosowne umowy najmu" - napisała Wrotek. Rzeczniczka przypomniała, że przed rokiem obu rodzinom wskazano 10 lokali. - Żadna z zaproponowanych ofert nie została zaakceptowana ani przez rodzinę państwa Moskalików ani państwa Głowackich. Państwo Moskalikowie nawet nie obejrzeli zaproponowanych lokali, natomiast państwo Głowaccy po obejrzeniu, tylko jednego z nich nie wyrazili chęci zamieszkania w nim - przypomniała Wrotek. Poinformowała też, że obecnie wykaz lokali możliwych do nieodpłatnego przekazania dla gmin obejmuje 9 nieruchomości, w tym sześć po kapitalnym remoncie. Wśród wyremontowanych nieruchomości są cztery z terminem udostępnienia od zaraz. Trawny odzyskała gospodarstwo w Nartach, które jest jej ojcowizną, wyrokiem Sądu Najwyższego w grudniu 2005 r. Zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów, Moskalikowie i Głowaccy mogli mieszkać w Nartach do 13 grudnia 2008 roku. Ponieważ do tej pory nie wyprowadzili się dobrowolnie, Trawny założyła im sprawę o eksmisję. Agnes Trawny - mieszkająca na Mazurach do połowy lat 70. - otrzymała w 1970 roku jako ojcowiznę działki w Nartach i Witkówku o łącznej powierzchni 59 ha. Gdy w 1977 r. wyjechała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejściu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Nieruchomość w Nartach przeszła pod zarząd Lasów Państwowych i zamieszkali tam pracownicy leśni. Czytaj również Trawny domaga się od Skarbu Państwa 15 mln złotych Odroczono proces o eksmisję w Nartach Nie chcą zwrócić nieruchomości w Nartach