Było to powtórne postępowanie w tej sprawie. W pierwszym procesie lustracyjnym, jesienią w 2010 roku, Sąd Okręgowy w Olsztynie, jako sąd pierwszej instancji uznał, że oświadczenie lustracyjne Bubeły jest niezgodne z prawdą, zakazał mu przez trzy lata pełnienia funkcji publicznych i kandydowania w wyborach. W ocenie tego sądu, Jerzy Bubeła w 1982 r. został zarejestrowany przez strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza w Górowie Iławeckim jako dysponent zakonspirowanego lokalu kontaktowego. Za udostępnianie swojego mieszkania na potrzeby zwiadu WOP-u pobierał pieniądze z funduszu operacyjnego. Zobowiązał się do zachowania tajemnicy. Sąd uznał, że w ten sposób zaistniała tajna i świadoma współpraca z organami bezpieczeństwa, którą burmistrz powinien wykazać w oświadczeniu lustracyjnym. Dlatego uznał go za kłamcę lustracyjnego i ukarał trzyletnim zakazem pełnienia funkcji publicznych i kandydowania w wyborach. Samorządowiec (w ostatnich wyborach przegrał w wyborach na burmistrza Górowa Iławeckiego - przyp. red.) zapewniał, że nigdy nie współpracował z żadnymi służbami bezpieczeństwa. Po apelacji jego pełnomocnika, białostocki sąd apelacyjny orzeczenie to jednak uchylił i sprawę zwrócił do ponownego rozpoznania. Zwrócił m.in. uwagę na to, że w pierwszym procesie materiał dowodowy był niepełny, o czym świadczy fakt, iż IPN dołączył do akt sprawy przed sądem apelacyjnym kolejne tomy dokumentów. W październiku ub. roku olsztyński sąd, w ponownym procesie lustracyjnym orzekł, że oświadczenie samorządowca, składane w związku z pełnieniem funkcji publicznej burmistrza Górowa Iławeckiego, jest prawdziwe. I to orzeczenie białostocki sąd we wtorek utrzymał. Sąd Apelacyjny w Białymstoku zwrócił uwagę w uzasadnieniu, że sąd pierwszej instancji przeprowadził ponownie postępowanie dowodowe, a swoje stanowisko uzasadnił logicznie i w sposób przekonywujący. Sędzia Andrzej Czapka przypomniał, że ocena zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego, wymaga stwierdzenia świadomego i tajnego podjęcia współpracy z organami bezpieczeństwa państwa. W tej sprawie, nie można zarzucić iż, lustrowany kontaktował się z organami bezpieczeństwa państwa i był tego świadomy, że są to takie właśnie kontakty - uzasadniał sąd. Przypominał zeznania świadków, z których wynikało, że nikt go nie informował, że są oni funkcjonariuszami zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza. Mówili jedynie, że są z WOP-u, o czym świadczyły też ich mundury, a także tablica na budynku, gdzie mieli siedzibę. Sędzia Czapka mówił też, że lustrowany nie miał świadomości, iż wynajmowane przez niego mieszkanie wiązało się z operacyjnym zdobywaniem informacji przez zwiad WOP. Osoby, które to mieszkanie wynajmowały, mówiły, że to mieszkanie dla potrzeb służbowych, a nie operacyjnych. - To także w niniejszej sprawie istotne - mówił sędzia Czapka. Jerzy Bubeła był na rozprawie odwoławczej w białostockim sądzie. Po publikacji orzeczenia powiedział, że wyrok jest dla niego bardzo ważny, bo ostatnie dwa lata miał - jak to określił - "wyjęte z życiorysu" i był to bardzo napięty okres w jego życiu. Dodał, że najprawdopodobniej przez tę sprawę przegrał ostatnie wybory samorządowe. Powiedział też, że teraz, dzięki prawomocnemu orzeczeniu, nadal może prowadzić "działania na rzecz społeczeństwa".