Jak poinformował dyżurny straży, szybowiec spadł około 200 metrów od pasa lotniska. Według Katarzyny Charubin z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji, pilot szybowca leciał na lotnisko w Dajtkach od strony Ostródy. - Podczas manewru podchodzenia do lądowania szybowiec spadł na zagajnik w terenie niezamieszkanym. Trwa wyjaśnianie przyczyn wypadku - powiedziała Charubin. Jak informuje reporter radia RMF FM, tragicznie zakończony lot był bardzo krótki, trwał zaledwie dwadzieścia minut. Po tym czasie mężczyzna zaczął pochodzić do lądowania. Dlaczego tak się stało, tego na razie nie wiadomo. 48-latek nie kontaktował się z kolegami na ziemi. Jak podkreślają w rozmowie z reporterem radia RMF FM przedstawiciele aeroklubu, maszyna była wyposażona we własny silnik. Być może urządzenie nie zadziałało. Szczątki szybowca leżą pomiędzy drzewami, na miejsce jedzie prokurator i przedstawiciele Komisji Badania Wypadków Lotniczych. W akcji bierze też udział kilka zastępów straży pożarnej, policja oraz pogotowie ratunkowe. Lotnisko Dajtki jest oddalone od centrum Olsztyna o ponad cztery kilometry. Należy do aeroklubu warmińsko-mazurskiego. Działają tam sekcje: paralotniarstwa i spadochroniarstwa.