Według danych z elektronicznego protokołu miejskiej komisji wyborczej w Białej Piskiej, który dotarł do delegatury Biura Wyborczego w Olsztynie, referendum w sprawie odwołania burmistrz Białej Piskiej Beaty Sokołowskiej jest nieważne, ponieważ wzięło w nim udział mniej niż 3/5 wyborców, którzy brali udział w wyborze burmistrz tego miasta. Są to wyniki nieoficjalne; o oficjalnym stwierdzeniu nieważności tego referendum będzie można mówić, gdy miejska komisja wyborcza z Białej Piskiej dostarczy do Olsztyna pisemne protokoły głosowania. Stanie się to w nocy. "Aby referendum było ważne, powinno wziąć w nim udział 2927 osób, a w niedzielę (19 lipca) w referendum zagłosowało w sumie 1213 osób" - powiedział dyrektor Sarnacki. Dla przykładu w obwodzie do głosowania nr 3, w którym uprawnionych do głosowania w referendum było 435 osób, zagłosowało zaledwie 15. Beata Sokołowska jest pierwszą kadencję burmistrzem Białej Piskiej. W wyborach samorządowych w 2018 roku startowała jako kandydatka KWW "Razem dla gminy Biała Piska". W II turze zdobyła 53,68 proc., tj. 2 598 głosów, pokonując ówczesnego burmistrza Wojciecha Stępniaka, kandydującego z własnego komitetu wyborczego. Inicjatorzy przeprowadzenia niedzielnego referendum zarzucali burmistrz utratę zaufania społecznego i niezrealizowanie programu wyborczego, niewłaściwe decyzje kadrowe, złą współpracę z większością w radzie miejskiej oraz brak planu inwestycji i wizji rozwoju miasta. Sokołowska twierdziła z kolei, że referendum jest "zwyczajną grą" grupy osób, którym "nie chodzi o dobro, a o urazę osobistą". W jej ocenie w uzasadnieniu inicjatywy referendalnej nie było konkretów i argumentów. Zdaniem burmistrz inicjatorzy referendum "nie przedstawili żadnych konkretnych planów czy cudownych recept na problemy" gminy. Zarzucała im również rzucanie fałszywych oskarżeń i rozsiewanie plotek. Jak przekonywała, spór wokół skrócenia jej kadencji nie służy gminie. Poinformowała też mieszkańców, że koszt przeprowadzenia referendum to 20 tys. zł z gminnego budżetu.