Jak powiedział rzecznik prasowy piskich strażaków Józef Baranowski, lód pod golfem, którym jechało dwóch rybaków, załamał się we środę kilkadziesiąt metrów od brzegu. - Jeden rybak zdołał wydostać się z auta szybko, drugi mocował się dłużej i uwolnił się z samochodu, gdy ten już tonął. Uratowały go dobre umiejętności pływackie - powiedział Baranowski. Golf zatonął na głębokości ok. 5 metrów. Strażacy wycięli w jeziorze długi na ponad 30 metrów i szeroki na 3 metry przerębel, ale nie udało im się wyciągnąć auta. - We czwartek sprowadziliśmy posiłki z Giżycka i Olecka i ponownie spróbujemy wydobyć samochód. Na razie nurkowie nie stwierdzili, by z samochodu wydobywały się płyny czy paliwo, ale auto nie może długo być na dnie - dodał Baranowski. Podkreślił, że akcja wydobywania samochodu jest skomplikowana i kosztowna - ale nie zapłacą za nią rybacy, tylko państwo. Lód na mazurskich jeziorach ma wciąż kilkadziesiąt centymetrów grubości (np. na Rosiu 30-35 cm), ale jest kruchy i nasiąknięty wodą. - Taki lód łatwo załamuje się zwłaszcza pod większym ciężarem, dlatego prosimy, by pod żadnym pozorem nie wjeżdżać na jeziora pojazdami. Żadnymi pojazdami - podkreślił w rozmowie rzecznik Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jarosław Sroka. Ratownicy tej służby kilka dni temu wyciągali z przerębla zatopionego quada. - Ideałem by było, by z tafli jezior zeszli też rybacy. Jest ciepło, lód kruchy, niebezpieczny. Apelujemy o rozsądek - podkreślił w rozmowie rzecznik warmińsko-mazurskich strażaków Zbigniew Jarosz. Od kilku dni na Mazurach jest słonecznie, w dzień temperatura wzrasta do kilku stopni powyżej zera, noce są zimne.