Pikanterii sprawie dodaje fakt, że tuż obok zbiorników znajduje się kilka wydziałów urzędu miasta. Część pracujących tam urzędników nawet nie wie, co kryje gleba tuż obok ich biur. O zagrożeniu doskonale poinformowany jest za to Wydział Środowiska olsztyńskiego magistratu. Jednak najwcześniej za miesiąc rozpisany zostanie przetarg na oczyszczenie terenu. Prace, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, mają ruszyć w wakacje i zakończyć się pod koniec przyszłego roku. Na razie jednak miastu brakuje 3 milionów złotych. Do tej pory na niezbędne prace udało się uzbierać dwa miliony złotych. Władze liczą na to, że brakujące środki otrzymają z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Urzędnicy twierdzą, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców. - Chemikalia są groźne, ale zagrożenia dla mieszkańców nie ma - zapewnia Zdzisław Zdanowski, dyrektor Wydziału Środowiska w olsztyńskim Urzędzie Miasta. - Chemikalia znajdują się kilka metrów pod ziemią i jak na razie nie stwierdzono, by doszło do zatrucia wód gruntowych zasilających miejskie ujęcia wody - dodaje. Andrzej Piedziewicz