Pszczelarze karmią pszczoły na przełomie lata i jesieni i zwykle pokarm ten wystarcza owadom aż do wiosny. - Niestety w tym roku przedłużająca się zima sprawiła, że wielu pszczelim rodzinom już brakuje pokarmu, a pogoda nie pozwala im na zbieranie go na zewnątrz - powiedział przewodniczący Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Olsztynie Józef Zysk. Dodał, że sytuacja jest tak trudna, że wielu pszczelarzy zaczęło dokarmiać swoje pszczoły mimo panującej zimy. Owady dokarmia się ciastem miodowo-cukrowym lub samym miodem. Łyżeczka miodu wystarcza pszczołom na dobę - powiedział Zysk i dodał, że zachęca do takiego działania wszystkich właścicieli pasiek i drobnych pszczelarzy. - Trzeba pamiętać, że pszczoły, które są teraz w ulu, urodziły się jesienią - one są już bardzo wycieńczone. A młode pszczoły jeszcze się nie wylęgają, bo jest zbyt zimno. Poza tym okres wylęgania się młodej pszczoły wynosi 21 dni, aby proces ten mógł się rozpocząć, temperatura w ulu musi wynosić 34 stopnie, a przy minusowej temperaturze na zewnątrz pszczoły nie są w stanie aż tak mocno nagrzać ula. Dlatego może być problem z zachowaniem pszczelich rodzin - podkreślił Zysk. Pszczelarze w woj. warmińsko-mazurskim jeszcze do końca nie wiedzą, jak pszczele rodziny przezimowały. Gdy przez kilka dni było ciepło i pszczoły wyleciały na tzw. pierwsze obloty, zauważyli tylko, że bardzo wiele owadów zginęło. - W języku pszczelarzy nazywa się to "osypem", bo martwe owady osypują się na dno ula. Docierały do mnie informacje od naszych pszczelarzy, że tegoroczny osyp był większy od przeciętnej wieloletniej - zaznaczył Józef Zysk. Zdaniem szefa Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Olsztynie, najlepszym ratunkiem dla pszczół będzie szybkie nadejście wiosny, bo owady potrzebują m.in. pyłku, który jest bogaty w potrzebne dla owadów białko. - Wszyscy żyjemy nadzieją, że wkrótce zaczną pylić choćby wierzby i pszczoły będą mogły wylecieć z ula - powiedział Zysk.