Olsztyński ichtiolog Henryk Grams z oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego powiedział, że na niektórych jeziorach zwłaszcza płytkich i mniejszych już rozwinęła się przyducha, na niektórych jest w fazie końcowej a na niektórych dopiero się rozwinie. Wszystko zależy od zasobności zbiornika w roślinność i od tego, czy akwen ma przepływy - podkreślił. Dodał, że na razie nie można oszacować strat. Ile ryb zginęło okaże się, gdy pokrywa śniegu i lodu zejdzie. - Natura jest bezkompromisowa i nie da się jej oszukać - dodał Grams, ale podkreślił, że w miarę gdy dni są coraz dłuższe i słoneczne niekorzystne zjawisko przyduchy będzie zanikać. Prof. Konstanty Lossow specjalista w zakresie ochrony środowiska i rekultywacji jezior powiedział, że tegoroczna mroźna i śnieżna zima jest pierwszą od wielu lat. Dodał, że takich warunków pogodowych dawno nie było i ludzie zdążyli się od nich odzwyczaić. - A to jest normalna zima, która występowała w latach 60 (ubiegłego wieku). Wtedy w niektórych jeziorach zwłaszcza płytkich bardziej zeutrofizowanych rzeczywiście następowała przyducha zimowa. Całkowicie wyczerpał się tlen rozpuszczony w wodzie i ryby wtedy snęły - wyjaśnił. Dodał, że nie wiadomo jak długo pokrywa lodowa będzie się utrzymywać, zwykle utrzymywała się do połowy marca. Podkreślił, że zjawisku przyduchy praktycznie nie można zapobiec. - Czasami nieumiejętnym działaniem można tylko pogorszyć sytuację - ocenił. Dodał, że wybijanie otworów w lodzie jest całkowicie nieskuteczne, bo ilość tlenu z powietrza nie zaspokoi zapotrzebowania na tlen w wodzie. Lepsze jest napowietrzanie za pomocą specjalnych urządzeń. Sytuacja może się poprawić, gdy śnieg zejdzie z lodu i wówczas produkcja tlenu pod lodem będzie możliwa. Dodał, że jeziorom w dobrym stanie, które nie są zanieczyszczone i głębokie przyducha nie grozi, ponieważ one mają zapas tlenu, który im wystarczy na 4 zimowe miesiące.