W środę grupę głodujących od poniedziałku, w tym wójta gminy Ełk Antoniego Polkowskiego, zmienili inni mieszkańcy gminy. - Lekarze kazali nam przerwać głodówkę choć na jeden dzień, więc to zrobiliśmy. Zastąpili nas inni, więc mogę powiedzieć, że protest głodowy w obronie naszej ziemi trwa nieprzerwanie - powiedział Polkowski. Do Ełku w czwartek chcą przyjechać wójtowie gmin Szczecinek Janusz Babiński i Będzina pod Koszalinem Henryk Broda. W rozmowach obaj powiedzieli, że ich gminy są w podobnej sytuacji do gminy Ełk, oni solidaryzują się ze strajkującymi i wspólnie chcą pokazać, że odbieranie gminom ziemi przez sąsiednie miasta uważają za niesprawiedliwe. Nad wysłaniem delegacji na Mazury zastanawiają się wójtowie podrzeszowskich gmin Świlcza i Tyczyn. - Jako wójt daję ludziom busa, jak zbiorą się chętni to niech jadą, bo gmina Ełk walczy w słusznej sprawie. Ja osobiście nie mogę przyjechać, bo mam zaplanowane ważne spotkanie - powiedział wójt Świlczy Wojciech Wdowik. - Ełk sięgnął po radykalne środki, my ograniczamy się do spotkań w MSWiA, listów do premiera, bo także nie zgadzamy się na odebranie nam miejscowości i przyłączenie jej do Rzeszowa. To znacznie lub wręcz całkowicie, uniemożliwi nam zdobywanie środków unijnych, pogorszy naszą sytuację finansową. Dlatego chcemy wesprzeć Ełk - powiedział wójt Tyczyna Kazimierz Szczepański. Czwartkowy wyjazd do Ełku rozważa także wójt Łomży Jacek Nowakowski, który powiedział, że "jak będzie jechał, to razem ze starostą łomżyńskim i wójtem Piątnicy, bo jest z nimi w trakcie uzgodnień wyjazdu". - Rozumiemy Ełk, bo w ubiegłym roku byliśmy w podobnej sytuacji i nie wiemy, czy za rok-dwa znowu miasto Łomża nie wystąpi o nasze tereny. Uważam, że jako samorządowcy jesteśmy winni wsparcie wójtowi Ełku - dodał Nowakowski. Wójtowie, z którymi rozmawiał PAP nie powiedzieli z czyjej inicjatywy zamierzają pojechać do Ełku. Wszyscy mówili, że "od dawna są ze sobą w kontakcie, bo są w podobnej sytuacji". Prezydent Ełku Tomasz Andrukiewicz nie wiedział o planowanych wizytach delegacji z innych miast, ale w rozmowie z PAP ocenił, że niewiele to zmieni. - Teraz wszystko w rękach Rady Ministrów. Ja się na spotkanie z tymi delegacjami nie wybiorę - powiedział. O spotkaniu wójtów w Ełku nie wie także MSWiA, które pracuje nad rozporządzeniem dotyczącym zmian granic administracyjnych wielu miejscowości w kraju. - Nikt nas o takim spotkaniu nie poinformował - powiedziała rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka. Dodała, że projekt rozporządzenia powstanie "w oparciu o merytoryczne analizy". - Decyzje dotyczące granic administracyjnych będą rozważane pod kątem m.in. ekonomicznym, prawnym, społecznym - powiedziała. Rzecznik podkreśliła, że oprotestowywany m.in. przez gminę Ełk projekt zmian granic zamieszczony na stronie internetowej ministerstwa jest "tylko projektem". - Zamieściliśmy go na stronie internetowej, bo tego wymagają procedury. Ale to jest projekt, czyli coś nad czym prace trwają. Wczoraj zakończyło się zgłaszanie uwag do tego projektu przez inne resorty - poinformowała Paprocka. Dodała, że wszystkie zgłoszone uwagi zostaną teraz przeanalizowane i następnie przedstawione kierownictwu resortu. Rząd rozpatrzy wniosek dotyczący zmian granic administracyjnych miejscowości do końca miesiąca. Miasto Ełk w ubiegłym roku starało się o poszerzenie swoich granic administracyjnych o 2 tys. ha. Po podobnym do tegorocznego proteście głodowym w gminie Ełk MSWiA negatywnie zaopiniowało wniosek. W tym roku miasto Ełk ograniczyło swoje roszczenia do 850 ha argumentując, że miasto potrzebuje terenów pod inwestycje i budownictwo mieszkaniowe. W środę kontynuowana była akcja zbierania podpisów pod listem do premiera Donalda Tuska z prośbą o powiększenie miasta. Mieszkańcom rozdawane były także okolicznościowe koszulki. - Z naszej inicjatywy odbyło się też we środę spotkanie Związku Miast Polskich (ZMP), na które przyjechali przedstawiciele miast, które podobnie jak Ełk, zabiegają o poszerzenie swoich granic. Wymieniliśmy się doświadczeniami - powiedział prezydent Ełku. Do Warszawy na spotkanie ZMP oprócz prezydenta Ełku przyjechali reprezentanci m.in. Rzeszowa, Kraśnika, Przemyśla, Białegostoku oraz Inowrocławia, którzy przekonywali zastępcę dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w MSWiA Adama Misiuwańca, że bez rozszerzania granic miasta nie mają możliwości się rozwijać. - Jeżeli miasta nie będą rozszerzać swoich granic, to się niedługo "zaduszą". Mamy prawo oczekiwać od rządu, że stworzy warunki do rozwoju miast - mówił prezydent Przemyśla Robert Choma. Także zastępca burmistrza Kraśnika Jacek Dul podkreślał, że gdy miasta stale się rozwijają, blokowanie przez MSWiA możliwości poszerzenia granic, wydaje się kompletnie bezzasadne. - Bez włączenie przyległych do miast gmin wiejskich miasta nie mają praktycznie szans się dalej rozwinąć. To trzeba zmienić i o to apelujemy - podkreślił. Misiuwaniec odnosząc się do tych postulatów podkreślił, że dla niego jako urzędnika, który opiniuje wszystkie wnioski miast o poszerzenie granic, najważniejsze jest przestrzeganie obowiązującego prawa i procedur. - W tych przypadkach, w których wszystkie procedury i kryteria zostały spełnione, wnioski zostały zaopiniowane pozytywnie. (...) Kryteria, które musi spełnić miasto są jasne i nie można robić wyjątków - zaznaczył przedstawiciel MSWiA. Dodał, że podstawowym problemem występującym w samorządach jest brak zgody między wójtami gmin wiejskich a burmistrzami i prezydentami miast. - Bez tego porozumienia i wszędzie tam, gdzie konsultacje społeczne są negatywne, trudno oczekiwać od rządu pozytywnej decyzji ws. poszerzenia granic miasta - powiedział Misiuwaniec. Dyrektor Związku Miast Polskich Andrzej Porawski zapewnił przybyłych przedstawicieli miast, że związek ze wszystkich sił wesprze te miasta, których wnioski o poszerzenie granic zostały negatywnie zaopiniowane przez MSWiA.