Prokurator z prokuratury rejonowej Białystok-Południe odczytując akt oskarżenia, przypomniał, że zarzut dotyczy składania zeznań w procesie dotyczącym linczu. Oskarżona nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Chodzi o zeznania, które kobieta złożyła przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku 17 czerwca 2009 roku. Marlena W. twierdziła wówczas, że ma nowe informacje dotyczące zdarzeń z lipca 2005 roku we Włodowie. Sugerowała, że to nie skazani, w tym jej mąż, ale jej ojciec zabił recydywistę Józefa C. Jak to opisano w akcie oskarżenia, Marlena W. przed białostockim sądem powiedziała, że to jej ojciec Wiesław K. wziął feralnego dnia metalową łapkę, a gdy wrócił, miał powiedzieć, że "wszystko załatwione". W poniedziałek kobieta nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie sądu, czy to, co podała przed sądem w Białymstoku o okolicznościach śmierci recydywisty, widziała na własne oczy, czy wie z opowiadań mieszkańców. Następnie odmówiła odpowiedzi na pytania sądu. Sąd zdecydował w poniedziałek o powołaniu biegłego psychologa, który wypowie się na temat wiarygodności zeznań Marleny W. Sąd apelacyjny w Białymstoku, który braci W. skazał prawomocnie na kary po 4 lata więzienia, zeznania Marleny W. uznał za "całkowicie niewiarygodne" i zawiadomił prokuraturę. Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 roku. Z rąk sąsiadów zginął wówczas recydywista Józef C. Choć sąd skazał sprawców, wziął pod uwagę, że w tej sprawie na czas i we właściwy sposób nie zareagowała miejscowa policja. Po koniec ubiegłego roku prezydent Lech Kaczyński ułaskawił braci W., skazanych za to przestępstwo. Wyznaczył przy tym 10-letni okres próby. 1 września Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację braci W. od wyroku za lincz. SN może utrzymać wyrok, zmienić go lub zwrócić sprawę sądowi niższej instancji. Kasację obrona złożyła w październiku 2009 r. - jeszcze przed ułaskawieniem skazanych, na ich wniosek, przez prezydenta. W kasacji obrońcy podnieśli kilka zarzutów - główny dotyczy tego, że sąd nie dokonał weryfikacji zeznań żony jednego ze skazanych - Marleny, która obwiniła swego ojca o śmierć recydywisty. W kasacji obrońcy podnieśli też, że "doszło do zaniechania udzielenia pomocy przez państwo oraz zaniechania udzielenia pomocy przez organy ścigania poszkodowanym". Podkreślono ponadto złą sytuację materialną i rodzinną skazanych.