Zdaniem prokuratury, grupa założona przez Tomasza M. działała od stycznia 2005 roku do września 2008. Jej organizator od 1991 roku był funkcjonariuszem SG, z tym, że w objętym zarzutami okresie M. był zawieszony w obowiązkach ze względu na ciążące na nim podejrzenie korupcji. Prokuratura ustaliła, że M. w organizowaniu przemytu oparł się na działalności firmy swojej żony, która m.in. zajmowała się wynajmowaniem autobusów. Wciągnięte przez niego do grupy osoby miały wynajmować z firmy jego żony autobusy, opłacać kierowców i pilotów, którzy z Bartoszyc jeździli do obwodu kaliningradzkiego. W autobusach tych pasażerami byli członkowie grupy M., którzy czasami otrzymywali pieniądze na zakup papierosów w Rosji, z góry ustalano także osoby, które w razie wykrycia przemytu na granicy miały przyznawać się do nielegalnych używek i przyjmować mandaty za ich przewóz. Zdaniem prokuratury w sumie odbyło się 590 przemytniczych wyjazdów, a średnio podczas jednego wyjazdu przemycano 150 kartonów papierosów. We wtorek Sąd Okręgowy zamknął w tej sprawie przewód sądowy i wysłuchał mowy oskarżycielskiej prokuratora i kilku mów obrończych. Dla Tomasza M. prokurator wniósł o trzy i pół roku więzienia oraz grzywnę i przepadek mienia uzyskanego w nielegalny sposób, w tym m.in. 12 tys. euro i ponad 4 tys. funtów brytyjskich w gotówce (pieniądze te zabezpieczono w domu M. podczas przeszukania), a także przepadek działki budowlanej w Bartoszycach, na której oskarżony rozpoczął stawianie budynku. Prokurator przekonywał sąd, że ponieważ z dokumentacji wynika, że firma żony Tomasza M. przynosiła straty, to i gotówka zabezpieczona w jego domu, i działka budowlana pochodziły z przemytniczych zysków. Dla pozostałych oskarżonych prokurator domagał się kar w zawieszeniu i niższych grzywien. Obrońca Tomasza M. ma wygłosić mowę obrończą w środę. Obrońcy pozostałych oskarżonych przekonywali, że ich klienci nie działali w żadnej grupie przestępczej, a jedynie "na swój rachunek". Podkreślali, że oskarżeni w tej sprawie wielokrotnie byli łapani z przemytem przez służby celne i płacili mandaty - jeden z oskarżonych zapłacił ich 88. "Za to samo karać dwa razy nie należy" - przekonywali obrońcy. Sąd zapowiedział we wtorek, że nie wyklucza wydania wyroku jeszcze w tym roku.