Sąd wyłączył jawność procesu Magdaleny R. w całości. Wnioskował o to autor aktu oskarżenia prokurator Dariusz Ewertowski oraz obrońca z urzędu oskarżonej Stanisław Adamik. - W mojej ocenie przemawia za tym ważny interes prywatny Mateusza R. oraz jego ojca i ich rodziny - argumentował prok. Ewertowski. Obrońca wskazał, że jawność procesu mogłaby naruszać dobre obyczaje. Zwracając uwagę telewizyjne kamery i mikrofony w sądzie dodał, że "obecność mediów na sali rozpraw wprowadza elementy show". Sąd podzielił stanowisko prokuratora Sąd decydując o wyłączeniu jawności procesu podzielił stanowisko prokuratora i uznał, że należy chronić interes prywatny drugiego, żyjącego syna oskarżonej, jej byłego męża i ich rodziny. Sama oskarżona została wprowadzona do sali rozpraw bocznym wejściem tak, że nie można jej było filmować, czy fotografować na korytarzu. Na sali rozpraw R. siedziała nie zasłaniała twarzy. Pytana przez sąd, czy chce się wypowiedzieć na temat wyłączenia jawności jej procesu, odpowiedziała, że nie. Magdalena R. jest oskarżona o to, że w lutym ub.r. zabiła pięcioletniego syna Gabriela (prokuraturze nie udało się ustalić dokładnej daty zbrodni). Z ustaleń śledczych wynika, że udusiła chłopca. Następnie do lipca jego ciało ukrywała w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu - zwłoki właścicielka mieszkania odnalazła w wersalce. Otworzyła mebel, bo gdy weszła do mieszkania pod nieobecność Magdaleny R. poczuła fetor. Zaniepokoiło ją też to, że w domu jest mnóstwo świec zapachowych i kadzidełek. Nie zarzucono jej zbezczeszczenia zwłok syna Przed salą rozpraw podczas rozmowy z dziennikarzami prokurator Ewertowski przyznał, że Magdalenie R. nie zarzucono zbezczeszczenia zwłok syna. Dodał, że w śledztwie kobieta przyznała się do zabójstwa. Pytany przez dziennikarzy, czy motywem jej działania było to, że syn "przeszkadzał jej w życiu" odpowiedział, że "takie zdania padały". Z nieoficjalnych informacji podawanych przez osoby zbliżone do śledztwa wiadomo, że Magdalena R. pracowała w jednej z agencji towarzyskich w Olsztynie, miała też przyjmować klientów w wynajmowanym mieszkaniu w Morągu. W swobodnym przyjmowaniu klientów miał jej jednak przeszkadzać mieszkający z nią syn Gabryś. Na nieobecność chłopca przez kilka miesięcy nie zwrócili uwagi ani sąsiedzi, ani rodzina. We wtorek do sądu przyjechała jedna z babć zamordowanego dziecka - powiedziała, że nie widziała Gabrysia od 4 lat. - Bo Magda z małym wyjechała z Mrągowa do Morąga, z moim synem się rozstała. Nie wnikałam w to, co robi żeby nie myślała, że jakoś ją szpieguję - powiedziała starsza pani. Magdalenie R. grozi dożywocie.