Obaj świadkowie powiedzieli sądowi, że nie pamiętają szczegółów sprawy i poprosili o odczytanie ich zeznań składanych na wcześniejszych rozprawach. Żaden z nich nie chciał uzupełnić odczytanych informacji, nie miał nic nowego do dodania. Przesłuchiwani w środę Bogusław S. i Andrzej J. są już emerytowanymi policjantami. W dniu linczu tj. 1 lipca 2005 r. pierwszy z nich był dyżurnym na komisariacie w Dobrym Mieście i mimo odebrania z Włodowa trzech telefonów z prośbą o interwencję policji nie wysłał tam radiowozu. Andrzej J. w dniu linczu spotkał się z małżeństwem z Włodowa osobiście proszącym o interwencję i zapanowanie nad agresją biegającego po wsi z maczetą Józefa C. Policjant poradził im, by przeciwko recydywiście skierowali sprawę z prywatnego oskarżenia. Obaj policjanci za niedopełnienie obowiązków związanych ze sprawą linczu są prawomocnie skazani na kary po 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i po 1 tys. zł grzywny. Olsztyński sąd, który na nowo rozpoznaje sprawę linczu we Włodwie na recydywiście Józefie C. kończy przesłuchiwania świadków w tej sprawie. Jeśli strony nie będą składały dodatkowych wniosków zakończenia procesu należy spodziewać się jeszcze w grudniu. Mimo, iż od linczu upłynęły 3 lata sprawa nadal wzbudza emocje wśród mieszkańców Włodowa. Wielu z nich przyjeżdża do sądu na każdą rozprawę. Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 roku. Sąsiedzi zabili 60-letniego recydywistę Józefa C., który przez kilka godzin wygrażał mieszkańcom maczetą. Mieszkańcy tłumaczyli się, że "wzięli sprawy w swoje ręce", ponieważ policja nie chciała im pomóc. Za śmiertelne pobicie Józefa C. i znieważenie jego zwłok olsztyński sąd okręgowy w październiku 2007 skazał siedmiu mieszkańców Włodowa na kary w zawieszeniu. Wyrok uchylił Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznając, że sąd pierwszej instancji niewłaściwie ocenił niektóre zeznania świadków i dowody oraz nakazał sprawę rozpoznać raz jeszcze.