Podejrzani to emerytowany policjant, szef grupy operacyjnej z Radomia Remigiusz M. oraz dwaj policjanci z komendy miejskiej policji w Płocku: Henryk S. i Maciej L. Prokuratura wystąpiła do olsztyńskiego sądu rejonowego z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie na dwa miesiące całej trójki. Posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się najprawdopodobniej w środę - poinformował rzecznik prokuratury, Mieczysław Orzechowski. Dodał, że podejrzani nie przyznali się do winy. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności. Według śledczych szef grupy operacyjnej Remigiusz M. nie zweryfikował informacji zawartych w anonimie z dnia 15 stycznia 2003 roku, który otrzymała rodzina Olewników. Autor anonimu napisał, że "Krzysztof jest w niebezpieczeństwie" a także podał wskazówki dotyczące jednego z porywaczy. Drugi zarzut wobec Remigiusza M. dotyczy niewłaściwego zabezpieczenia miejsca przekazania okupu porywaczom. Zdaniem śledczych nie przeprowadzono natychmiast oględzin tego miejsca, ale dopiero po trzech dniach, co uniemożliwiło zebranie śladów przestępstwa. M. miał także zaniechać podsłuchu telefonu komórkowego, który sprawcy porwania przekazali Olewnikom. Wykorzystując ten aparat Olewnikowie mieli się kontaktować z bandytami. Zdaniem śledczych M. utrudniał śledztwo, co w konsekwencji przyczyniło się do śmierci Olewnika. Drugi z policjantów Henryk S. będzie odpowiadał za niewłączenie do akt sprawy dwóch kaset magnetowidowych. Pierwsza z nich zawiera zapis, na którym widać, jak sprawca kupuje w hipermarkecie telefon komórkowy, na drugiej ten sam mężczyzna porzuca "komórkę" w Poznaniu. Policjant jest także podejrzany o niezweryfikowanie informacji zawartych w anonimie, który dostali Olewnikowie. We wtorek - jak poinformował przewodniczący zarządu głównego NSZZ Policjantów Antoni Duda - poręczenie za Henryka S. złożył związek zawodowy KGP. - Decyzję taką podjęto zgodnie z przepisami Kpk i po przeanalizowaniu jego ścieżki zawodowej, na wniosek rodziny - zaznaczył Duda. Minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna pytany we wtorek w TVN24, czy poręczenie za S. przez związki zawodowe policji to dobrze pojęta solidarność zawodowa, odpowiedział, że nie. - Ja jestem w ogóle przeciwko poręczeniom, ale decydować będzie sąd - dodał minister. Wicepremier zaprzeczył by - jak napisał "Dziennik" - Centralne Biuro Śledcze zaangażowało się w poręczenie za Henryka S. - Nikt za nikogo nie poręczył. Nie ma żadnego zaangażowania ze strony CBŚ-u, ani innych policjantów, sprawa jest w sądzie i sąd zdecyduje o tym, czy będzie areszt, czy nie - powiedział Schetyna. Pytany czy to nieprawda, co napisał "Dziennik", powiedział: "nie mam potwierdzenia tej informacji". Trzeci z policjantów - Maciej L. odpowie za zaniechanie włączenia w charakterze dowodu rzeczowego kaset magnetowidowych oraz zaniechania wyjaśnienia okoliczności podanych w anonimie do Olewników, a także zaniechanie zabezpieczenia miejsca przekazania okupu sprawcom w dniu 24 lipca 2003 roku. Orzechowski powiedział, że prokuratura wystąpiła o dwumiesięczny areszt, ponieważ śledztwo w sprawie błędów po porwaniu Olewnika przedłużono do 28 czerwca 2008 roku. Przesłuchania policjantów rozpoczęły się we wtorek około godz. 10.00. Zdaniem obrońców Maciej L. i Henryk S. w czasie przesłuchań ograniczyli się do złożenia oświadczeń. Obrońca Macieja L. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, powiedziała dziennikarzom, że jej klient "jest przerażony zatrzymaniem i sposobem w jaki to się odbyło" i "czuje się pokrzywdzony". Dodała, że postawienie zarzutów stygmatyzuje go, "bo w powszechnym przekonaniu jak są zarzuty to znaczy, że coś jest na rzeczy. A często zarzuty nie utrzymują się w postępowaniu". Zaznaczyła, że jej klient ma 17-letni staż pracy w policji, służył z poświęceniem i "wykonywał te zadania, jakie miał do wykonania w sprawie porwania Olewnika". Jej zdaniem, "szum medialny nie sprzyja wyjaśnieniu tej sprawy" i odnosi wrażenie, że "ktoś chce na niej zbić kapitał polityczny". Obrońca Remigiusza M. Paweł Szymanek powiedział, że jego klient, który także nie przyznał się do winy, szczegółowo odniósł się do każdego z zarzutów. - Jestem trochę zdziwiony, że prokuratura nie dała temu wiary i postanowiła skierować wniosek o aresztowanie. Podstawą ma być obawa matactwa. Nie mogę się z tym zgodzić - powiedział. Wyjaśnił, że zdarzenia miały miejsce dawno temu i gdyby obecni podejrzani mieli coś na sumieniu dawno by się porozumieli. - W mojej ocenie Remigiusz M. jest niewinny, jest raczej ofiarą nagonki. Szuka się kozła ofiarnego. On nawet nie prowadził śledztwa tylko wykonywał czynności operacyjne pod nadzorem komendy głównej, przełożonych i prokuratury. Doszukiwanie się w nim osoby, która wpływała na śledztwo jest bezzasadne - dodał Szymanek. Pełnomocnik rodziny Olewników, mecenas Ireneusz Wilk, który uczestniczył w przesłuchaniach policjantów jest oburzony ich postawą. Po wyjściu z prokuratury powiedział dziennikarzom, że "odnosi wrażenie, że w przekonaniu funkcjonariuszy nic się nie stało, że śmierć Krzysztofa w tych okrutnych warunkach była przypadkowa". - Nie możemy się zgodzić z takim stanowiskiem i będziemy popierać wszelkie wnioski związane z koniecznością postawienia tych ludzi przed sądem - podkreślił. Dodał, że postawa przesłuchiwanych policjantów pokazuje "w jaki sposób oficerowie podchodzili do tej sprawy". - Jestem zbulwersowany ich zachowaniem, są to wyjaśnienia niespójne, ale każdy może się bronić jak to uzna za stosowne - mówił pełnomocnik Olewników. Zdaniem Wilka, Remigiusz M. przed prokuratorem zarzucił rodzinie Olewników "określone zachowania" m.in. powiązania z politykami. - Przecież Olewnikowie u polityków szukali pomocy. (...) W mojej ocenie to nieetyczne (pomawianie rodziny porwanego - red.) - dodał Wilk. Według niego podejrzani policjanci powinni zostać aresztowani, "aby zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania przygotowawczego". Prok. Orzechowski pytany przez dziennikarzy czy kolejnymi podejrzanymi osobami będą prokuratorzy odpowiedział, że sprawa ma charakter wielowątkowy. Podkreślił, że przedmiotem postępowania są także kwestie błędów zarówno policjantów i prokuratorów. Zaznaczył jednak, że na razie prokuratura nie wysłała do sądu dyscyplinarnego żadnych wniosków w sprawie uchylenia immunitetów prokuratorom. Dopiero po uchyleniu immunitetu śledczy mogliby postawić zarzuty. Postępowanie, które ma wyjaśnić błędy śledczych po porwaniu i zabójstwie Krzysztofa Olewnika, zostało wszczęte w czerwcu ub. roku przez olsztyńską prokuraturę, która wcześniej ustaliła porywaczy i zabójców Olewnika oraz odnalazła ciało zamordowanego. Sprawę wyjaśnia czterech prokuratorów i ośmiu policjantów. Śledztwo zostało wszczęte po złożeniu zawiadomienia przez Włodzimierza Olewnika, ojca zamordowanego. Wskazuje on, że w porwaniu, oprócz już skazanych, brały udział inne osoby, i że porwanie nastąpiło właśnie na zlecenie tych osób. Pod koniec marca br. Sąd Okręgowy w Płocku skazał oskarżonych w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Olewnika. Kary dożywocia wymierzył Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, oskarżonym o zabójstwo 27-letniego Olewnika. Ośmioro ich wspólników otrzymało kary od jednego roku w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności. Jeden z oskarżonych został uniewinniony. Dwóch sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu ub. roku w celi powiesił się Wojciech F., któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni, a po ogłoszeniu wyroku przez płocki sąd, na początku kwietnia, w podobny sposób popełnił samobójstwo Kościuk. Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany przez Pazika i Kościuka. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa, w lesie w okolicach Różana nad Narwią.