Skazany Mariusz S. dodatkowo ma zapłacić 15 tys. zł nawiązki na rzecz pobitego lekarza. Sąd uznał, że ten oskarżony "swoim zachowaniem godził w godność i nietykalność" pobitego lekarza. Sędzia Grażyna Łapka podkreśliła także, że Mariusz S. "nigdy nie miał z pobitym kontaktu, więc nie miał powodu by zaatakować lekarza". Mariusz S. przed sądem nie przyznawał się do winy. Sędzia Łapka motywując wyrok powiedziała, że na uznanie winy Mariusza S. wpłynęło m.in. rozpoznanie go przez pokrzywdzonego i jego żonę. -Pobity zapamiętał, że to Mariusz S. jako pierwszy uderzył go pięścią w twarz. Ofiara pamięta kata - mówiła sędzia. Dodała także, że świadkowie pobicia zapamiętali, że napastnik był ubrany w krótkie spodenki, a spośród zatrzymanych kibiców tylko S. był tak ubrany. - Poza tym tuż po zatrzymaniu i podczas rozprawy w przedmiocie tymczasowego aresztowania Mariusz S. zeznawał, że rzeczywiście mógł nazwać pokrzywdzonego "czarnuch", czy wyzywać go. To, że potem się wycofał, to linia obrony - mówiła sędzia. Dodała, że obronę Mariusza S. mieli na celu także zeznający w procesie inni kibice, którzy twierdzili, że po meczu spał on pijany na ławce. Sędzia powiedziała, że kara więzienia bez zawieszenia ma wpłynąć na S. wychowawczo, ma także "oddziaływać społecznie". Na poczet kary Mariuszowi S. został zaliczony czas tymczasowego aresztowania go w tej sprawie (od kwietnia do sierpnia 2008). Sędzia przyznała, że wymierzona kara jest niższa od wnioskowanej przez prokuratora z dwóch powodów: młodego wieku Mariusza S. oraz tego, że dotąd nie był on karany. Sąd umotywował uniewinnienie drugiego z oskarżonych tym, że nie ma w materiale dowodowym dowodów wskazujących na winę Rafała W. - Rozpoznała go tylko jedna osoba, a i to w sposób niepełny, ponieważ źle określiła jego ubiór - podkreśliła sędzia Łapka. Adwokat Rafała W. Stanisław Borzdyński zapowiedział, że jeśli wyrok wobec jego klienta się uprawomocni, rozważy on dochodzenie odszkodowania za niesłuszny areszt, w którym spędził on pięć miesięcy. - Mój klient jest teraz bezrobotny. Ale o pieniądzach z odszkodowania zaczniemy myśleć, gdy wyrok będzie prawomocny, choć mam nadzieję, że prokuratura nie wniesie od niego apelacji - mówił adwokat. W imieniu drugiego z obrońców Stanisław Borzdyński zapowiedział, że "zapewne wniesie on apelację od skazującego pana S. wyroku". Żadnego z oskarżonych nie było na ogłaszeniu wyroku. Nieobecny był także prokurator, który w mowach końcowych wnioskował o skazanie obu oskarżonych na półtora roku więzienia. Na ogłoszenie wyroku nie przyszedł także poszkodowany lekarz. Gdy składał w tej sprawie zeznania na jego prośbę sąd wyłączył jawność rozprawy. Do pobicia ciemnoskórego lekarza z Elbląga - urodzonego w Nigerii obywatela Polski - doszło przed rokiem w parku Bażantarnia po meczu miejscowego klubu Olimpia Elbląg. Zdarzenie to wywołało w kraju szeroką dyskusję o rasizmie, ponieważ pobity mówił, że zarówno on, jak i jego urodzone w Polsce dzieci, spotykają się na co dzień z rasistowskimi zachowaniami. Lekarz publicznie rozważał emigrację.