Pół roku temu z cysterny wyciekło niemal 60 tys. litrów oleju. Zebrano mniej niż połowę, reszta wsiąkła w grunt. Aż 4 miesiące trzeba było czekać na stworzenie planu rekultywacji terenu - a później... oprotestowała go część mieszkańców Gutkowa. Mieszkańcy Gutkowa podzieleni Rodziny z ulicy Bażantowej twierdzą, że plan nie zawierał żadnych informacji o wpływie skażenia na ich zdrowie. I nie ukrywają, że chcieliby odszkodowań za skażenie - i to takich, które umożliwiłyby im wyprowadzkę z Gutkowa. - Cały czas choruję, dlatego chciałbym się stąd wyprowadzić - mówi jedna z mieszkanek. Niestety, przez ten protest cierpią też mieszańcy ulicy Sokolej, których domy znajdują się po drugiej stronie torowiska. Oni jednak nie protestowali, bo - jak twierdzą - zależy im na szybkim oczyszczeniu terenu, a nie na pieniądzach. - Nie domagamy się odszkodowań, bo wiemy, że jak się mieszka przy bocznicy kolejowej obsługującej terminal paliwowy, różne rzeczy mogą się wydarzyć - mówi kobieta mieszkająca w domu stojącym niemal przy samych torach. Decyzja ma zapaść wkrótce Żadne prace nie ruszą, dopóki nie zostanie rozpatrzony protest mieszkańców ulicy Bażantowej. Dokumenty trafiły do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która rozstrzygnie, czy mimo protestów można zacząć rekultywację, czy też należy przygotować jej nowy plan. Decyzję mamy poznać na początku przyszłego miesiąca.