Przed sądem Bogdan G. nie kwestionował swojej winy. Powiedział, że zatrzymał się w olsztyńskim hotelu, ponieważ jechał do sądu w Mrągowie i chciał po drodze odpocząć. - A nie miałem pieniędzy, bo dopiero co wyszedłem z więzienia. Podałem się za dziennikarza, bo byłem wkurzony na telewizję, która co rusz robi ze mnie wariata - powiedział w sądzie G. W sądzie G. mówił z ironią, że prokuratura robi z niego większego przestępcę niż jest nim w rzeczywistości. Prosił sąd o karę więzienia w zawieszeniu. Zapowiedział, że w związku z wymiarem kary złoży apelację. Uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Krawczyk powiedział, że G. nie otrzymał kary w zawieszeniu, ponieważ wyłudził usługę hotelową celowo, z góry powziął taki zamiar. Dodał też, że G. "ma bogatą kartę karną, w której są wyroki za podobne przestępstwa". Ponieważ w śledztwie prokuratura miała problem z przesłuchaniem Bogdana G., wystawiono za nim list gończy. W przeszłości G. podawał się za dziennikarza Waldemara Milewicza, za co odpowiadał przed olsztyńskim sądem. W 2001 r. w Sejmie Andrzej Lepper, powołując się na informacje od G., mówił o rzekomej korupcji polityków SLD i Platformy Obywatelskiej. G. zasłynął też opowieściami o afgańskich talibach lądujących w Klewkach (Warmińsko-Mazurskie) oraz o wągliku, który miał się tam rzekomo znajdować. Informacje te nigdy nie znalazły potwierdzenia.