Prokurator rejonowy w Piszu poinformował, że w środę po południu odbędzie się sekcja zwłok 14-latka. - Chcemy poznać przyczynę śmierci chłopca. Na razie uważamy, że gdy był w wodzie został porażony prądem ale czy na pewno tak było, da odpowiedź sekcja - powiedział prokurator Kulągowski. Dodał, że w środę będą wykonywane czynności na jachcie, który zahaczył o linię wysokiego napięcia, a na rzece, gdzie doszło do wypadku będą pracować energetycy, by mieć pewność, że linie nie stwarzają niebezpieczeństwa dla innych. Pierwsze ustalenia Z poczynionych już przez policję i prokuraturę w Piszu ustaleń wynika, że po godz. 17 we wtorek jacht z sześcioma dorosłymi osobami na pokładzie płynął rzeką Pisą do portu przy moście kolejowym. Na trasie jachtu znajdowały się dobrze oznaczone linie wysokiego napięcia ale załoga nie złożyła masztu. Łódź przepłynęła pod jedną z linii i gdy załoga zdała sobie sprawę z tego, że nie zmieści się pod drugą linią próbowała prawdopodobnie zatrzymać łódź. Nie udało się to i maszt zahaczył o linię, w efekcie dwóch porażonych prądem żeglarzy - w tym sternik łodzi - wypadli za burtę. - Załoga jachtu zaczęła wzywać pomocy. W pobliżu szła grupa nastolatków. Jeden z chłopców widząc, co się dzieje rozebrał się i wskoczył do wody, by ratować dorosłych mężczyzn. Niestety, po chwili chłopiec zniknął pod wodą. Znaleziono go na dnie rzeki. Dla mnie ten chłopak zachował się jak prawdziwy bohater. Nastolatek, a chciał ratować dorosłych - powiedział prokurator Kulągowski. Dodał, że z relacji kolegów chłopaka wynika, że nie zdawali oni sobie sprawy, że na jachcie doszło do porażenia prądem. Podobnie jak Kulągowski ocenia zachowanie chłopca burmistrz Pisza Andrzej Szymborski. - W obecnych czasach pełnych chamstwa i znieczulicy chłopiec oddał za innych swoje młode życie. To, co zrobił zasługuje na najwyższe uznanie, na to, by każdy się na nim wzorował - powiedział Szymborski. Zmarły chłopiec był znany w lokalnym środowisku, grał w lokalnej drużynie piłkarskiej. Wiele osób nazywa go prawdziwym bohaterem. - W mieście panuje nastrój przygnębienia, wszyscy są bardzo poruszeni, nie ma słów na opisanie tej sytuacji - powiedział burmistrz Szymborski i dodał, że "serce się ściska na tę tragedię nie do wyobrażenia". Żałoba w mieście Burmistrz Pisza Andrzej Szymborski poinformował, że żałoba w mieście i gminie będzie obowiązywała od południa w środę, do południa w piątek. - Flagi na masztach zostały przepasane kirem i opuszczone do połowy. W taki sposób składamy hołd naszemu młodemu bohaterowi, z którego jesteśmy dumni. Chłopiec oddał życie za innych, uratował dwoje dorosłych ludzi, a sam zginął - powiedział burmistrz Pisza. - Mamy w mieście także zaszczytny tytuł 'Zasłużony dla miasta Pisza'. Tytuł istnieje od 2001 roku ale mają go dotąd tylko trzy osoby. Wystąpię do rady miasta, by tym tytułem uhonorować zmarłego młodego człowieka, który jest wzorem dla nas wszystkich - powiedział burmistrz. Dodał, że do rodziny chłopca została wysłana pomoc psychologiczna. Załoganci byli trzeźwi Prokurator Kulągowski powiedział, że jachtem, który zahaczył o linię wysokiego napięcia płynęła załoga z Krakowa i okolic. 49-letni sternik jest jednym z tych, który wpadł do wody. - Załoganci, których przebadaliśmy byli trzeźwi, mówili, że na jachcie nie było pitego alkoholu - podał prokurator. Śledczy wstępnie zakwalifikowali tę sprawę jako nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca i spowodowanie wypadku w ruchu wodnym. Dyrektor szpitala w Piszu Marek Skarzyński powiedział, że stan jednego z porażonych prądem żeglarzy jest bardzo ciężki, przebywa na OIOM. - Drugi przebywa na chirurgii, jest po zabiegu, jego stan jest nieco lepszy ale także poważny - powiedział Skarzyński. Od wielu lat na Mazurach nie było wypadku, w którym jacht zahaczył o linię wysokiego napięcia. Przed laty takie wypadki się zdarzały ale energetycy zmodernizowali wiele linii, zawiesili na nich kule dla lepszej widoczności, wszystkie linie są oznakowane znakami na szlaku żeglownym.