Pracownicy szpitala przynieśli transparenty z napisami "Szpital musi być, bez szpitala nie możemy żyć". Czekają na rozmowę ze starostą lub jego zastępcą, ci jednak wyjechali służbowo. W proteście uczestniczy także wielu mieszkańców Braniewa, którym zależy na utrzymaniu placówki w mieście. Szpital w Braniewie jest zadłużony na ponad 21 mln zł i grozi mu zamknięcie. Od 1 stycznia 2008 została zawieszona działalność trzech oddziałów: ginekologiczno-położniczego, chirurgii i interny. Większość lekarzy odeszła z pracy, a pielęgniarki są na urlopach i zwolnieniach lekarskich. Pracuje tylko pogotowie, zespół opieki lekarskiej i oddział pediatrii. By ratować jedyną w powiecie placówkę starostwo utworzyło spółkę, która od lutego ma przejąć prowadzenie lecznicy. Pracownikom szpitala, zwłaszcza pielęgniarkom, nie odpowiadają jednak zaproponowane im warunki pracy w spółce, dlatego urządziły w piątek pikietę. - Starostwo zaproponowało pielęgniarkom "gołe pensje", bez tzw. dodatku stażowego. To sprawi, że choć teraz zarabiają one śmiesznie mało, w spółce zarobią jeszcze mniej. My nie chcemy nawet podwyżek, chcemy utrzymania pensji na dotychczasowym poziomie i ocalenia tego szpitala" - powiedziała Hanna Piotrowska, lekarka oddziału dziecięcego, radna powiatowa starostwa w Braniewie. Piotrowska dodała, że pracownicy braniewskiego szpitala "mają swoje lata" i nie chcą wyjeżdżać za granicę, czy przeprowadzać się do innych miast. Starosta powiatu braniewskiego, Leszek Dziąg, powiedział, że wyjechał z urzędu na ważne, wcześniej umówione spotkanie i dlatego nie spotka się z pikietującymi. Jego zastępca także załatwia sprawy w terenie. - W środę i czwartek byłem w szpitalu i negocjowałem z pracownikami. Nikt mi nie powiedział, że będzie pikieta. Pracownicy szpitala woleli widać powiadomić o niej media, niż mnie - powiedział Dziąg. Starosta potwierdził, że nie zaoferował pielęgniarkom dodatku stażowego. "Zaproponowałem im za to 20 procent premii za wyrobienie miesięcznego kontraktu. Pielęgniarkom to nie pasuje i nic na to nie poradzę. Powiat jest biedny, ja nic już nie mam pracownikom szpitala do zaoferowania, dlatego czarno widzę przyszłość tej placówki" - przyznał Dziąg. Starosta przyznał, że obawia się, iż zanim dojdzie do porozumienia między pracownikami szpitala a starostwem "nie będzie co ratować", bo na dniach dług szpitala wzrośnie o "kolejne wysokie odsetki". Szpital ma długi wobec ZUS-u, dostawców lekarstw, a także energii.