Przypadkiem odnalazł go inny mężczyzna, który zamierzał odśnieżyć dach budynku - poinformowała warmińsko-mazurska policja. Mężczyzna był wyziębiony, ale przytomny. Przewieziono go do szpitala. Według informacji zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, 23-latek wszedł na dach budynku i - w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach - wpadł w szczelinę między dwoma budynkami. Mężczyzna wyszedł z domu 23 stycznia. Po dwóch dniach nieobecności jego matka powiadomiła policję o zaginięciu syna. Funkcjonariusze bez rezultatu przeszukali okoliczne lasy i sprawdzili znajomych 23-latka. Jak już ustalono, pierwszej nocy po zaginięciu 23-latka jeden z mieszkańców budynku mieszkalnego słyszał "dziwne dźwięki" dochodzące z dachu, lecz nie zdecydował się ich sprawdzić. Policja nie podała dotąd, z jakich powodów młody mieszkaniec Wielbarka wszedł na dach. Nie wiadomo też, w jaki sposób uwięziony między budynkami mężczyzna zdołał przetrwać panujące w ostatnich dniach ujemne temperatury. - Próbowaliśmy się tego od niego dowiedzieć, lecz on odpowiedział nam, że niczego nie pamięta - zaznaczyła rzeczniczka KWP, Anna Siwek. Zdaniem ktp. Jacka Matejko, rzecznika straży pożarnej w Szczytnie (jednostka ta obejmuje zasięgiem działania Wielbark), uwięzionemu w przetrwaniu mogło pomóc to, że ściany domów były nieszczelne. - Obydwa budynki pochodzą jeszcze sprzed I wojny światowej. Jedyną racjonalną i możliwą przyczyną tego, że mężczyzna przetrwał, musiało być to, że przez ściany uchodziło ciepło - powiedział Matejko. Mężczyzna wpadł w dzielącą budynki - zamurowaną z czterech stron - szczelinę o szerokości 75 cm.