Maszty z lampami są tak usytuowane, że widać je niemal z każdego miejsca na Szlaku Wielkich Jezior. Gdy będą błyskały 40 razy na minutę, oznaczać to będzie możliwość nadejścia burzy i wiatru o sile 5 w skali Bouforta, gdy częstotliwość błysków wzrośnie do 90 razy na minutę oznaczać to będzie burzę i silny wiatr (sześć i więcej w skali Bouforta). Żeglarzom, którzy nie zastosują się do ostrzeżeń i nie popłyną do portów, nie grożą jednak żadne konsekwencje. - System ostrzegający został włączony, teraz żeglarze muszą włączyć myślenie, bo na ludzką głupotę żadnego systemu nie ma - mówił podczas ceremonii otwarcia systemu wicemarszałek warmińsko-mazurskiego Jarosław Słoma. Dyrektor warszawskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) w Warszawie Leszek Bagiński powiedział, że system został zbudowany, by zapobiec podobnym tragediom jak biały szkwał z 2007 roku, gdy w nawałnicy utonęło 12 osób. Przyznał, że zbudowanie go nie było łatwe, ponieważ podobnych rozwiązań nie ma ani w Polsce, ani w Europie. - Trzeba było rozwiązać m.in. szereg trudnych technicznie kwestii, np., znaleźć lampę, której światło będzie widoczne w słoneczny dzień, i to z dużej odległości - przyznał Bagiński. Prezes firmy, która opracowała i zbudowała system Krzysztof Strukowicz powiedział, że samo budowanie systemu było wielkim wyzwaniem, bo w kilku miejscach maszty postawiono wprost w wodzie, w innych np. na wyspie (jak choćby Kępa Grajewska w okolicach Giżycka). - Na wyspę trzeba było przetransportować m.in. beton i ważący 24 tony dźwig. Żeby to zrobić, specjalnie wyremontowaliśmy barkę. Podobnego przedsięwzięcia na Mazurach nie było - powiedział Strukowicz. Dodał, że maszty są zbudowane w technologii, która praktycznie uniemożliwia ich wywrócenie się czy złamanie. - Są też na tyle zgrabne, że nie psują krajobrazu - podkreślił. Lampy na masztach są zasilane energią słoneczną oraz zamontowanymi na nich turbinami wiatrowymi. System błysków lamp będzie uruchamiany zdalnie po otrzymaniu przez RZGW informacji z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Zarówno ratownicy mazurskiego WOPR, jak i RZGW przyznają, że z powodu braku radaru pogodowego w północno-wschodniej Polsce prognozy dla tego regionu są jedynie orientacyjne i z tego powodu system może nie zdać egzaminu. Obecny we wtorek w Giżycku wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski zapowiedział, że radar taki zostanie zbudowany w najbliższych trzech latach. - Teraz radar budowany jest na Opolszczyźnie dzięki środkom kilku regionalnych funduszów ochrony środowiska. Myślę, że podobne rozwiązanie będzie można zastosować tu i połączyć środki funduszów z warmińsko-mazurskiego oraz podlaskiego, a brakującą kwotę dołożyć z funduszu centralnego - powiedział Gawłowski, dodając, że wówczas system "lepiej zda egzamin, choć tak naprawdę i tak najważniejsze na wodzie jest myślenie". Zbudowanie systemu ostrzegania żeglarzy na Mazurach kosztowało ponad 5,1 mln zł i zostało sfinansowane ze środków Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.