Według prokuratury obaj oskarżeni przez kilka lat zajmowali się handlem ludźmi w celu wykorzystania ich do pracy przymusowej. Jako brygadziści w gospodarstwie Marcusa W. werbowali osoby zainteresowane zatrudnieniem za granicą. Wybierali głównie bezrobotnych z okolic Ełku i Olecka, którzy nie znali języków i mieli kłopoty finansowe. Obiecywali wynagrodzenie po ok. 1 tys. euro tygodniowo. W ocenie śledczych pracownicy przed wyjazdem do Niemiec byli celowo wprowadzani w błąd, co do warunków zatrudnienia. Na miejscu nadzorcy wymuszali od nich podjęcie pracy przemocą i groźbami. A wypłatę pensji i możliwość powrotu do Polski uzależniali od zwerbowania przez zainteresowanych kolejnych osób do pracy. Jak ustalono, część pokrzywdzonych uciekła i wróciła do kraju bez wypłaty. Inni pozostawali w gospodarstwie wiele miesięcy, wabieni kolejnymi obietnicami wypłacenia należnych im pieniędzy. "Nie miał nawet pieniędzy na kupno karty telefonicznej" Sprawa wyszła na jaw wiosną 2011 r., gdy na policję zgłosiła się rodzina jednego z przymusowych robotników, zaniepokojona zerwaniem kontaktów po jego wyjeździe do Niemiec. Jak się później okazało ich bliski nie miał nawet pieniędzy na kupno karty telefonicznej. Po zgłoszeniu zaginięcia tego mężczyzny do gospodarstwa Marcusa W. pod Stuttgartem przyjechała niemiecka policja. Odkryła wówczas, że polscy robotnicy mieszkają i pracują w skandalicznych warunkach. Byli zakwaterowani w domu bez szyb i z połamanymi łóżkami, w których - z braku miejsc - musiały sypiać po dwie osoby. W budynku był brud i robactwo, działał tylko jeden prysznic. Ustalono, że robotnicy pracowali przez cały tydzień po 14-16 godzin dziennie. Byli zatrudniani przy pracach polowych i w kuchni przy ręcznym obieraniu kartofli do produkcji sałatek ziemniaczanych. Otrzymywali jedynie po ok. 25 euro tygodniowo na swoje utrzymanie. Śledztwo wobec właściciela gospodarstwa Marcusa W. wszczęła prokuratura w Badenii-Wirtembergii. Sprawą jego pomocników - brygadzistów Janusza F. i Adama S - zajęło się Centralne Biuro Śledcze pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Akt oskarżenia przeciwko obu mężczyznom skierowano w piątek do Sądu Okręgowego w Suwałkach. Jak poinformował rzecznik olsztyńskiej prokuratury Mieczysław Orzechowski, oskarżonym grozi kara od trzech do 15 lat pozbawienia wolności.