Do pracy w Wielkiej Brytanii potrzebne są np. wizy studenckie (uprawniające do podjęcia pracy w określonym wymiarze godzin tygodniowo). Wszelkie formalności należało jednak załatwić jeszcze w Polsce. Firma pośrednicząca w wyjeździe tego nie uczyniła i studentom na brytyjskiej granicy wbito w paszporty wizy turystyczne. Są one ważne 6 miesięcy, jednak nie zezwalają one na podjęcie jakiejkolwiek pracy. Studenci przyjechali do Wielkiej Brytanii na 27 tygodni. Pierwsze kilka dni spędzili na kempingu niedaleko nadmorskiej miejscowości Hastings. Obecny na miejscu przedstawiciel polskiego pośrednika - co ciekawe, pracownik olsztyńskiego uniwersytetu - długo nie odbierał telefonów. Po wniesieniu skargi do polskiego konsulatu, został wezwany na rozmowę w Londynie i praktycznie zmuszony do negocjowania z brytyjskim pracodawcą. W rezultacie studenci otrzymali zwrot połowy wpłaconych w kraju pieniędzy. Część grupy ruszyła dziś do Londynu, by na własną rękę organizować sobie resztę pobytu na Wyspach. Olsztyńskiej reporterce RMF udało się skontaktować z pracownikiem firmy Swis. Jej szefowie od dłuższego czas są nieuchwytni. Rozmówca RMF zapewnił anonimowo, że to nie Swis odpowiada za całą sytuację. Nie wyjaśnił jednak kto.