Wyrok nie jest prawomocny. Sprawa mieszańca Barego z jednej ze wsi pod Olsztynkiem stała się głośna w całej Polsce po tym jak dwaj mieszkańcy, w tym właściciel zwierzęcia Sebastian O., tak okrutnie się z nim obeszli. Mężczyźni byli oskarżeni na mocy ustawy o ochronie zwierząt o to, że usiłowali zabić Barego, "działając przy tym ze szczególnym okrucieństwem". Kilkukrotnie uderzyli go obuchem siekiery w głowę, następnie żywcem zakopali w lesie. Powodem takiego czynu - jak utrzymywali - było to, że pies miał zagryźć króliki należące do jednego ze skazanych mężczyzn, Mariusza J. Sąd Rejonowy w Olsztynie uznał w piątek obu mężczyzn za winnych usiłowania zabicia psa; wykluczył zarazem zarzut szczególnego okrucieństwa, ponieważ - jak ocenił sąd - celem oskarżonych było zabicie psa, a nie zadanie mu długotrwałego bólu czy cierpienia. Sąd skazał Sebastiana O., właściciela Barego, na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności, przy czym wykonanie kary zawiesił na cztery lata, drugiemu z mężczyzn - Mariuszowi J. - także wymierzył karę 10 miesięcy, ale bezwzględnego więzienia. Obaj mężczyźni decyzją sądu dostali też 5-letni zakaz posiadania zwierząt, obaj muszą również zapłacić po 3 tys. zł nawiązki na schronisko dla zwierząt. - Sprawa, jaką zajął się sąd, jest bardzo smutna i trudna - podkreśliła sędzia Joanna Urlińska, uzasadniając wyrok. - Smutne jest to, że o istocie człowieczeństwa świadczy to, jak człowiek traktuje istoty słabsze i mniejsze, nie zaś jak silniejsze od siebie, a w tej sprawie mamy do czynienia z czynem zgoła odmiennym - mówiła. Na łagodniejszy wymiar kary zasłużył - według sądu - właściciel psa Sebastian O., ponieważ mógł on znajdować się pod presją agresywnego zachowania swego sąsiada Mariusza J. Ponadto - jak zauważył sąd - Sebastian O. nie był do tej pory karany. W piątek podczas mowy końcowej prokurator zażądał dla właściciela psa Sebastiana O. kary jednego roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a dla Mariusza J. kary jednego roku bezwzględnego więzienia. Początkowo prokuratura wnosiła do sądu, by mężczyźni dobrowolnie poddali się karze, proponując dla obu kary więzienia w zawieszeniu. Sprzeciwiły się temu jednak dwie organizacje ochrony zwierząt, których przedstawiciele występowali w tej sprawie. W piątek przed sądem zeznawał w charakterze świadka policjant, który przyjechał w czerwcu ub. roku z kolegą do podolsztyneckiej wsi, po wezwaniu przez anonimowego mieszkańca. Relacjonował, jak właściciel Barego wskazywał różne miejsca zakopania zwierzęcia. W końcu wskazał właściwe, a gdy policjanci zaczęli odkopywać dół i dotarli do psa, ten zaczął dawać oznaki życia. Został przewieziony do weterynarza i dzięki temu przeżył. Po tym zdarzeniu policjant adoptował czworonoga. Jak opowiadał, gojenie ran u psa trwało trzy tygodnie, natomiast skutki psychiczne Bary odczuwa po dziś dzień, ponieważ boi się hałasu, huku, obcych ludzi. Policjant powiedział, że Bary poddawany jest specjalistycznej rehabilitacji. Jak przyznał policjant, najbardziej poruszające dla niego było to, że gdy Bary, choć ciężko ranny, zobaczył swego właściciela, a zarazem oprawcę, zaczął z radości merdać ogonem.