Wciąż nie wiadomo, dlaczego strażak podpalił zakład. Z jednej strony chłopak wytłumaczył prokuratorowi motywy swojego czynu - powiedział, że chciał zaimponować kolegom, jednak z drugiej strony te zeznania są zupełnie nielogiczne. - Wcześniej nie informował o tym swoich kolegów, więc nikt na dobrą sprawę o tym, że on jest sprawcą tego czynu, po prostu nie mógł wiedzieć - tłumaczy Mieczysław Orzechowski z prokuratury okręgowej w Olsztynie. Warto pamiętać, że podpalenia dokonał strażak-ochotnik, który otrzymuje wynagrodzenie za czas gaszenia pożarów, więc mogło mu chodzić o stworzenie swego rodzaju popytu. Podpalacz, niezależnie od motywów swojego działania, w więzieniu może spędzić nawet 10 lat. Zakład Mebelplastu spłonął niemal w całości. Dzięki ofiarności pracowników, którzy - mimo groźnej grudniowej nocy - przybyli na miejsce, udało się uratować trochę sprzętu i dokumenty. Pomagali też mieszkańcy okolicznych miejscowości i dziennikarze. Strażaków, którzy ponad 10 godzin walczyli z ogniem, szefostwo Mebelplastu oskarżyło o chaos organizacyjny i złe prowadzenie akcji. Pretensje te jednak bardzo szybko zbladły, gdy okazało się, że zakład był bardzo słabo zabezpieczony przed ogniem.