Chodzi o urzędniczkę, która była protokolantką sędziego Pawła Juszczyszyna, gdy ten orzekał w wydziale cywilnym olsztyńskiego Sądu Rejonowego. Kobietę we wrześniu 2019 r. przeniesiono do innej komórki, a pod zarządzeniem w tej sprawie podpisał się prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki. Pytany, z jakiego powodu urzędniczka zmieniła stanowisko pracy, Nawacki odmówił odpowiedzi. Argumentował, że taka kwestia "nie wchodzi w zakres informacji publicznej". W chwili przeniesienia mąż urzędniczki, były policjant, był oskarżony o brak nadzoru nad podwładnymi, którzy w komendzie bili zatrzymanych (sprawa jest w Olsztynie znana jako "Guantanamo" - red.). Kilka dni po przeniesieniu żony do innego wydziału, z bratem i kolegą włamał się do kantoru przy ul. Dąbrowszczaków, skąd zrabowano 2,5 mln zł. Jednostka, do której we wrześniu 2019 r. została przeniesiona urzędniczka, zajmuje się m.in. udostępnianiem akt, przyjmowaniem dokumentów, jak i obsługą interesantów. Według pracowników sądu praca ta w czasie przeniesienia urzędniczki była lepiej wynagradzana niż praca protokolanta. "Nie ujawniłem jej niczego z akt sprawy" Prezes Nawacki, pytany o zarobki urzędniczki po przeniesieniu na inne stanowisko, powiedział, że "siatka płac jest w sądzie ściśle regulowana" i zapewnił, że "na pewno ta pani nie dostała nic ekstra". Kilka miesięcy przed przeniesieniem, w kwietniu 2019 roku, kobieta była przesłuchiwana przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego sędziów Michała Lasotę. Powodem był fakt, że sędzia Juszczyszyn trzy razy odmawiał sądzenia sprawy "Guantanamo". Argumentował, że nie powinien orzekać w sprawie, w której jednym z oskarżonych jest mąż współpracującej z nim sekretarki. Po zeznaniach pracownicy sądu rzecznik Lasota przedstawił Juszczyszynowi zarzut dyscyplinarny "dwukrotnego podania nieprawdy co do okoliczności faktycznych, którym uzasadnił swoje wnioski o wyłączenie go od rozpoznania sprawy karnej". - Nie ujawniłem protokolantce niczego z akt sprawy, zarzuty wiążą się wyłącznie z tym, że chciałem się wyłączyć od jej sądzenia z powodów formalnych - zapewnił Juszczyszyn i dodał, że nie wie, co zeznała w jego sprawie protokolantka. Natomiast Nawacki potwierdził, że "wątek tej pani przewijał się we wnioskach sędziego Juszczyszyna o wyłącznie go ze sprawy. Zastrzegł przy tym, że nie wie, czy zarzuty sędziego-rzecznika co do tej kwestii są wynikiem zeznań protokolantki, czy opierają się na innych dowodach. Podkreślił również, iż ten zarzut jest mniej ważny. - Kluczowe jest to, że sędzia Juszczyszyn kwestionował prawo innych sędziów (wybranych przez KRS w nowym składzie - red.) o pracy - dodał. Prezes Nawacki zapowiada działania Po dziewięciu miesiącach pracy w innej komórce sądu, prokuratura zatrzymała męża urzędniczki w związku z włamaniem do kantoru. - Mężczyźni, działając wspólnie i w porozumieniu, dokonali włamania do kantoru. Użyli podrobionych kluczy i dezaktywowali kody do alarmu oraz do sejfu - mówił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Krzysztof Stodolny. Gdy śledczy wnioskowali do sądu o działania w tej sprawie, np. aresztowanie zatrzymanych, czy przedłużenie aresztów, akta przechodziły przez komórkę, w której pracowała opisywana urzędniczka. Ponieważ sprawa była szeroko komentowana w sądzie, doszło do interwencji prokuratury. Skierowała ona pismo do kierownictwa sądu z prośbą, by uniemożliwić urzędniczce kontakt z aktami sprawy męża. - Przychyliłem się do tego, zawsze tak robimy, gdy pojawia się taka prośba prokuratury. Nie zdarza się to często, ale się zdarza. (...) Dostęp do wszelkich akt karnych tej osobie został wyłączony - powiedział Maciej Nawacki i dodał, że nikt go nie informował o próbach nieuprawnionych działań urzędniczki. Prezes sądu zapowiedział przy tyn, że sprawdzi, czy ta pracownica logowała się do wglądu w akta sprawy włamania do kantoru. Sprawa włamania wciąż jest rozpoznawana przed olsztyńskim sądem rejonowym. Kolejne rozprawy zaplanowano w maju. Urzędniczka jest w tej sprawie świadkiem. Sędzia Nawacki zapewnił, że "nie ma żadnych podstaw, ani formalnych, ani nieformalnych, by nie ufać urzędniczce". Podkreślił, że pracownicy sądu nie mają obowiązku zgłaszania, że ich najbliższa rodzina jest postawiona w stan oskarżenia i przyznał, że "o tym, że mąż tej pani jest zamieszany w sprawę kantoru sam dowiedział się z mediów". - Ta pani jest urzędnikiem publicznym, nie mam żadnych podstaw do wysnuwania wobec niej jakichkolwiek zarzutów, a nieoficjalne informacje krążące wśród pracowników sprawdzę, by nie było pola do spekulacji w tym zakresie - ocenił.