Sytuacja miała miejsce w poniedziałkowy poranek. Około godz. 6 pracownica miejscowej piekarni zauważyła samotnie idącego chodnikiem malca. Zainteresował się nim również przechodzień. Chłopczyk był w samej piżamce, szedł na bosaka, mimo mrozu i śniegu. Osoby, które go zauważyły, natychmiast się nim zaopiekowały i o sytuacji poinformowały odpowiednie służby. Jako pierwsza na policję zadzwoniła pracownica piekarni. Na miejsce skierowany został również zespół ratownictwa medycznego, który zbadał stan zdrowia dziecka. Na szczęście nie wymagało ono pomocy medycznej. Wkrótce na miejscu znaleźli się rodzice czterolatka - dzwoniąc pod numer alarmowy, dowiedzieli się, że ich pociecha czeka na nich cała i zdrowa. Jak podała policja, komunikatywny chłopczyk poinformował swoich wybawców, że zmierzał do przedszkola. Rodzice czterolatka byli trzeźwi. A jak doszło do tego, że chłopiec wyszedł sam na zewnątrz? Okazało się, że malec opuścił mieszkanie, gdy znajdował się pod opieką swojego taty, który na chwilę musiał zejść do piwnicy. Wykorzystując sytuację, otworzył drzwi i ruszył przed siebie. - I choć ostatecznie nie doszło do tragedii, to funkcjonariusze muszą zbadać tę sytuację pod kątem nieprawidłowego sprawowania opieki nad osobą małoletnią i czy nie doszło do narażenia życia i zdrowia czterolatka. O sytuacji zostanie również poinformowany sąd rodzinny - wyjaśnił rzecznik policji w Olsztynie podkom. Rafał Prokopczyk.