Odpowie on za to, że nie zapewnił wentylacji w mieszkaniu i zaniedbał konserwacji piecyka gazowego, z którego wydobywał się tlenek węgla. Do tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami Elbląga, doszło 23 grudnia ubiegłego roku. Czad z piecyka zatruł trojaczki i ich babcię. Dwie dziewczynki i babcia zmarły w elbląskim szpitalu, trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach na oddziale intensywnej opieki medycznej w gdańskim szpitalu dziecięcym. Przeżył jedynie dziadek, Edmund J. Zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu Sławomir Karmowski poinformował, że w mieszkaniu, gdzie doszło do tragedii, okna w plastikowych ramach były szczelnie zamknięte, zaklejona była także kratka wentylacyjna, a przez to nie było cyrkulacji powietrza. Zaniedbana została także kontrola przewodów wentylacyjnych. Kominiarze nie weszli do mieszkania, ponieważ nie zostało im ono udostępnione. Mężczyźnie grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Prokurator powiedział, że podejrzany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, złożył jedynie lakoniczne oświadczenie. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu prokuratura wyśle akt oskarżenia w tej sprawie do sądu. Rodzice z trzema dziewczynkami przyjechali do dziadków z zagranicy. 4-latki miały spędzić z nimi czas. Gdy na drugi dzień rodzice nie mogli skontaktować się z córkami, do mieszkania wezwali straż pożarną.