Proces policjanta Dariusza D. toczy się przed olsztyńskim sądem okręgowym nie z oskarżenia prokuratury, ale oskarżenia prywatnego matki ofiary. Prokuratura w Olsztynie umorzyła postępowanie w sprawie postrzelenia, opierając się właśnie na opinii biegłego, że Przemysław B. nie zginął od bezpośredniego strzału policjanta. Biegły prof. Jerzy Kasprzak powiedział, że pocisk wydobyty z głowy zmarłego kierowcy Przemysława B. był zdeformowany. - Już na tym etapie można było stwierdzić, że pocisk rykoszetował. Na jezdni, gdzie doszło do pościgu za pijanym kierowcą odnaleziono rysę bardzo charakterystyczną do rykoszetu - mówił profesor. Matka Przemysława B. powiedziała dziennikarzom, że proces ma pokazać jakie były faktyczne okoliczności śmierci jej syna. "Chcę dowieść prawdy" - zaznaczyła. Siostra ofiary uważa, że postrzelenie mogło być zemstą policji, ponieważ jej brat miał bliskie relacje z b. żoną policjanta. Do zdarzenia doszło w listopadzie 2006 roku, gdy trzech młodych mężczyzn jadąc fordem przez olsztyńskie osiedle Jaroty miało, według policji, stwarzać zagrożenie dla przechodniów. Kierowca nie zatrzymał się do kontroli, a uciekając przed policyjnym pościgiem, miał wjeżdżać na chodniki i rozganiać przechodniów. Gdy kierowca ominął policyjną blokadę, policjanci użyli broni, strzelając w koła auta. Kierowca został jednak ranny w głowę i po dwóch tygodniach zmarł w szpitalu.