- Prezes dostaje pensję m.in. z moich pieniędzy, mam prawo wiedzieć, ile to jest. Tym bardziej, że krążą pogłoski o bardzo wysokich poborach, ogromnych premiach kwartalnych, a prezes jeździ luksusowym autem i zbudował willę - powiedział Szmidt, który przed sądem mówił, że kilkakrotnie wysyłał w tej sprawie pytania, ale nigdy nie dostał odpowiedzi. Prezes "Pojezierza" nie przyznał się przed sądem do winy i odmówił składania wyjaśnień. Podając dane personalne powiedział jedynie, że zarabia "kilkanaście tysięcy", a pytany przez Szmidta (jest oskarżycielem posiłkowym), czy w tej kwocie są w także premie, odmówił odpowiedzi. Odpowiadając na pytania sądu prezes potwierdził, że spółdzielnia nie przekazała Szmidtowi uchwał o jakie prosił, bo - zgodnie z opinią radcy prawnego, jaką dysponował - ujawnienie takich danych naruszałoby ustawę o ochronie danych osobowych. Szmidt ripostował, że na stronie Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych jest poruszona ta kwestia, i że zarobki prezesa spółdzielni nie są objęte ochroną. Sąd odroczył sprawę, bo zdecydował, że zanim wyda wyrok musi przesłuchać radcę prawnego, z usług którego korzystał obwiniony prezes.