"Awans nauczycielom - sprawna, pełna dokumentacja" - to treść ogłoszenia, jakie ukazało się w jednym z lokalnych tygodników. Dziennikarz "GO" zadzwonił pod podany numer telefonu. Odebrała kobieta. "Chodzi o papiery na nauczyciela dyplomowanego czy mianowanego?" - zapytał dziennikarz. "Pomogę ułożyć dokumentację na wszystkie stopnie awansu" - odpowiedziała kobieta. "Bo ja w imieniu żony dzwonię. Ona chce zostać mianowanym. Ile by to kosztowało?" - kontynuuje rozmowę dziennikarz. "To zależy, czego żonie brakuje. Czy chodzi o plan rozwoju, czy o opis przypadku? Na przykład za opis biorę 100 zł" - wyjaśniła kobieta. "Dobrze to pani zrobi? Ma pani dostateczne doświadczenie?" - dopytywał się dziennikarz. "Jestem nauczycielką z Giżycka. Sobie dokumentację sama zrobiłam, innym już też pomogłam" - zapewniła kobieta. Warmińsko-mazurska kurator oświaty Jolanta Gregorczuk jest zbulwersowana sprawą. - To niewiarygodne! Jest mi wstyd, że nauczyciele robią takie rzeczy. Zgłoszę sprawę prokuraturze. Trzeba sprawdzić, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa - zapowiada rozmówczyni dziennika. - Z moralnego punktu widzenia samo dawanie takich ogłoszeń jest wysoce naganne. Jaki przykład daje się w ten sposób uczniom - podkreśla kurator. Gazety wyjaśnia, że starający się o awans zawodowy nauczyciel musi przygotować m.in. tzw. opis przypadku pedagogicznego, w którym przedstawia, jak poradził sobie z indywidualnym problemem ucznia. Gotowy opis od dawna można ściągnąć z internetu. Teraz okazuje się, że można go też kupić, dzwoniąc pod podany w ogłoszeniach prasowych numer. - Jeśli wpłynie do nas zawiadomienie sprawdzimy, czy w tym przypadku doszło do przestępstwa. Może je popełnić zarówno osoba, która sporządza takie opracowania, jak i osoba, która przedstawia je, jako własne - mówi "Gazecie Olsztyńskiej" prokurator Mieczysław Orzechowski z olsztyńskiej Prokuratury Okręgowej.