Marzena C., właścicielka mieszkania, w rozmowie z Superstacją zapewnia, że nie wiedziała, jakim zajęciem parała się Magdalena R., matka dziecka. Jej zdaniem - do czasu makabrycznego odkrycia - w lokalu zawsze panował porządek. - Mieszkanie było zadbane - mówi Marzena C. w rozmowie z Superstacją. - Magdalena R. kupiła zasłonki, jakieś ozdoby. Widziałam nawet choinkę na Boże Narodzenie, chłopiec miał zabawki, siedział przy stole, uśmiechał się - opowiada właścicielka mieszkania. Zapewnia, że niczego nie podejrzewała, bo jeszcze w marcu była z wizytą u Magdaleny R. i widziała Gabrysia żywego. - Ale w kwietniu, kiedy pojechałam po czynsz, dziecka już nie było. Magdalena tłumaczyła, że chłopiec jest przeziębiony i dlatego nie ma go w domu. Mówiła, że do końca czerwca chce się ze mną rozliczyć i wyprowadzić. Marzena C. zaczęła niepokoić się dopiero w czerwcu, kiedy nie mogła skontaktować się z Magdaleną R. - W maju nie byłam już w mieszkaniu. Rozmawiałam z Magdaleną R. tylko telefonicznie. Najpierw mówiła, że jest chora, innym razem, że jest w szpitalu i że nie może się spotkać. Ale zapewniała, że w czerwcu się wyprowadzi i mi zapłaci - opowiada właścicielka mieszkania. W środę - 4 lipca - Marzena C. udała się z wizytą do mieszkania, ale nie mogła się do niego dostać. - Ktoś od środka trzymał klamkę i blokował wejście - mówi Marzena C. Dlatego następnego dnia spróbowała znowu. Poszła bez uprzedzenia, swoim kluczem otworzyła drzwi i weszła do środka. Nie mogła rozpoznać mieszkania. - Wyglądało jak najgorsza melina. Wszędzie porozrzucane były ubrania, pościel, butelki po wódce, puszki po piwie. Był straszny brud i bałagan - mówi Marzena C. - Wszystkie okna zostały otwarte, więc je zamknęłam. I wtedy poczułam zapach psującego się mięsa. Zauważyłam też dużo much i robaków. Dostrzegłam czarny worek w wersalce, uchyliłam ją i zobaczyłam nóżki w rajstopkach. Najpierw myślałam, że to lalka. Ale tych much i robaków było za dużo... Dobrze, że to dziecko nie było na widoku, bo do końca życia miałabym to przed oczami. Byłam w takim szoku, że zapomniałam, jaki jest numer na policję. Wyszłam z mieszkania i dopiero wtedy zadzwoniłam. Przypomnijmy: Magdalenie R., matce pięcioletniego chłopca, którego zwłoki znaleziono w opuszczonym mieszkaniu w Morągu (woj. warmińsko-mazurskie), przedstawiono zarzut zabójstwa syna i aresztowano na trzy miesiące. Kobieta przyznała się do winy. Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ostródzie, a we wtorek przejęła je Prokuratura Okręgowa w Elblągu. Z pierwszych ustaleń wynika, że kobieta udusiła chłopca i przez co najmniej kilka tygodni ukrywała zwłoki w wersalce w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu.