Metodyk nauczania języka ukraińskiego Lubomira Tchórz powiedziała, że liczba dzieci uczących się języka ukraińskiego w porównaniu z danymi sprzed 3-4 lat spadła o ok. 30 procent. - Wpływ na to ma nie tylko niż demograficzny, ale też to, że w wielu miejscowościach dzieci nie mają możliwości nauki w swojej szkole, tylko są dowożone to tzw. punktów nauki języka ukraińskiego. Na takie lekcje dzieci wożą we własnym zakresie rodzice, co się często wiąże z kłopotami, trzeba też przyznać, że niestety nie wszystkim rodzicom na tym zależy, by dzieci chodziły na ukraiński - powiedziała Tchórz. Na Warmii i Mazurach szkoła podstawowa z wykładowym ukraińskim jest w Bartoszycach, gimnazja są w Bartoszycach i pobliskim Górowie Iławeckim, w tej miejscowości jest też ukraińskie liceum. Dzieci z ukraińskich rodzin, które nie chodzą do tych szkół mogą się uczyć ojczystego języka w 60 punktach w całym województwie. Punkty takie tworzone są, gdy co najmniej troje dzieci zostanie przez rodziców zgłoszonych do nauki języka, a naukę tę finansuje budżet państwa (na każde dziecko jest dotacja). - Na takich zajęciach dzieci uczą się zarówno języka - mówienia, pisania, czytania, jak i historii i geografii Ukrainy, poznają ukraińską tradycję i kulturę - powiedziała Tchórz. Z jej szacunków wynika, że w ostatnich latach liczba dzieci chodzących na takie zajęcia kurczy się, a najwyższy spadek, o ok. 30 proc., notowany jest w Giżycku. Przewodniczący mazurskiego okręgu Związku Ukraińców w Polsce (ZUP) Jan Pik powiedział, że nie dziwią go te statystyki. - W Giżycku lekcje ukraińskiego odbywają się w jednej szkole, kończą po godz. 19, dzieci są zmęczone, rodzice często mają kłopoty, by je na czas dowieźć. Poza tym w różnych szkołach lekcje kończą się w różnych porach i dzieci nie zawsze są w stanie zdążyć na ukraiński - przyznał Pik. Szef giżyckiego ZUP przyznał, że "niechęć do kultywowania tradycji ogarnia coraz więcej osób, w tym dorosłych". - Organizacja jakiejkolwiek imprezy to ogromna papierologia, tylko na przegląd chórów cerkiewnych mam przygotowane sześć teczek dokumentów, a wnioski składam z rocznym wyprzedzeniem. Każdy z nas wykonuje prace na rzecz społeczności ukraińskiej społecznie, więc nie ma się co dziwić, że coraz większej liczbie się po prostu nie chce - powiedział Pik. Mimo to Pik i Tchórz uważają, że społeczności ukraińskiej na Warmii i Mazurach nie grozi utrata tożsamości. - Ciągle odbywa się wiele imprez dla dzieci i dorosłych, cerkwie nie świecą pustkami - argumentowali. Także pełnomocnik marszałka ds. mniejszości narodowych Wiktor Lejk uważa, że społeczność ukraińska na Warmii i Mazurach "trzyma się mocno". - W wielu domach codziennym językiem jest ukraiński, co spaja tę społeczność, decyduje o zachowaniu jej tożsamości - powiedział Lejk. Mniejszość ukraińska jest najliczniejszą mniejszością narodową na Warmii i Mazurach - są to dzieci i wnuki ludzi przesiedlonych tu w 1947 roku w ramach "Akcji Wisła". Ukraińcy szacują, że jest ich od 85 do 100 tys., choć podczas ostatniego spisu narodowego do swojej narodowości przyznało się zaledwie 11 tys. osób.