Rzecznik elbląskiej policji Krzysztof Nowacki powiedział, że Anna L. "nic nie robiła sobie z postanowień sądu", który w ubiegłym roku zakazał jej zbliżania się na odległość mniejszą niż 50 m do domu byłego partnera. - W ciągu kilku miesięcy z powodu łamania tego zakazu podjęliśmy już blisko 100 interwencji - powiedział Nowacki. Jak wyjaśnił niemal za każdym razem po wypuszczeniu z policyjnej izby zatrzymań dziewczyna wracała pod dom byłego chłopaka. Dlatego policja i prokuratura wystąpiły o jej aresztowanie. Według policji Anna L. - mimo, że chłopak z nią zerwał - nadal manifestowała swoje uczucia. Wieczorami stawała pod jego domem, krzyczała i rzucała w okna drobnymi przedmiotami. Z czasem jej zachowania stawały się coraz bardziej agresywne. Młoda kobieta była już dwukrotnie oskarżana o uporczywe nękanie, groźby karalne i naruszanie miru domowego dawnego partnera. Biegli psychiatrzy ocenili, że jest w pełni poczytalna. Za pierwszym razem sprawę warunkowo umorzono. Drugi proces był już kilkakrotnie odroczony, bo oskarżona nie stawia się na rozprawach. Elbląska prokuratura zapowiedziała, że w ciągu miesiąca skieruje do sądu kolejny akt oskarżenia wobec Anny L.