Jak poinformował rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Dariusz Malinowski, dotychczas w poszukiwaniach uczestniczyło 9 specjalistycznych grup - łącznie 45 nurków. Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa zdecydowało w piątek o wysłaniu kolejnych grup z Augustowa, Łomży i Gdańska - łącznie 28 nurków. - Ma to maksymalnie przyspieszyć możliwość znalezienia zaginionych osób. Poszukiwania koncentrują się głównie w miejscach, gdzie wcześniej zostały zlokalizowane zatopione jednostki pływające - jachty i łodzie, które czasami leżą na dnie, a czasami są zawieszone w toni pod powierzchnią wody - powiedział Malinowski. - Nadzieja na odnalezienie żywych osób jest bardzo krucha. Po tylu dniach od katastrofy jest to raczej niemożliwe. Znalezienie ciał na tak wielkim obszarze w krótkim czasie będzie niezwykle trudne - dodał. Ekipy pracujące na wodzie używają wszelkiego możliwego sprzętu, w tym sonarów, które pozwalają rozpoznać, co dzieje się na dnie jezior w miejscach, gdzie akcja jest prowadzona i szybciej zawężać teren poszukiwań. Od piątku akcję nieco zmodyfikowano, bo w niektórych punktach rozpoczęto też przeczesywanie dna jezior przy użyciu rybackich sieci. W czwartek wieczorem zakończono poszukiwania na Niegocinie, bo znaleziono tam zwłoki 18-latka z Łomży. W akcji biorą udział policjanci, ratownicy WOPR, strażacy, straż rybacka i leśna, w sumie ponad sto osób. Jak powiedział zastępca komendanta straży pożarnej w Giżycku Krzysztof Kroszkiewicz, zwłoki 18-latka znalezione w jeziorze Niegocin koło Giżycka, były na głębokości ok. 10 metrów. Strażacy oceniają, że gdyby nie zostały odnalezione przez nurków, jeszcze przynajmniej przez kilka dni same by nie wypłynęły na powierzchnię. We wtorek po nagłym uderzeniu burzy, której towarzyszył bardzo silny wiatr, przewróciło się na jeziorach mazurskich blisko 40 łódek i jachtów, wiele z nich zatonęło. Oprócz odnalezionego w czwartek 18-latka, zginęło też 5-letnie dziecko i 50-letnia kobieta w Piszu oraz młody mężczyzna w Mikołajkach.