Kłopoty z dotarciem do szkoły mieli w poniedziałek głównie uczniowie małych wsi na wschodzie regionu. Jak ustalono do szkoły w Starych Juchach pod Ełkiem gimbus przyjechał znacznie opóźniony, ponieważ kierowca miał kłopoty z jego uruchomieniem. Do szkoły w Miłkach k. Giżycka dwa autobusy w ogóle nie dowiozły dzieci, ponieważ nie udało się ich uruchomić. W zespole szkół w Baranowie k. Mrągowa uczyły się w poniedziałek tylko dzieci z tej wsi, z wiosek okolicznych nie dotarł żaden uczeń, ponieważ zawiódł jedyny gimbus. Do szkoły podstawowej w Budrach koło Węgorzewa ze względu na duży mróz (-24 stopnie) rodzice sami nie posłali dzieci. - Nie przyszło ok. 30 proc. uczniów. Rodzice nie chcą, żeby dzieci chodziły czy jechały w taką pogodę - powiedziała jedna z pracownic tej szkoły. Spore kłopoty z uruchomieniem aut dostawczych miał także Dariusz Oniszko, właściciel piekarni w Biskupcu, który zaopatruje m.in. sklepy obwoźne. - Naprawdę trudno było odpalić auta, dziś jakoś się udało i dziś chleb powinien wszędzie dotrzeć. Ale jeśli jutro mróz nie odpuści, to czarno widzę dowiezienie chleba na wsie - powiedział Oniszko. W stałym pogotowiu w poniedziałek utrzymywany jest sprzęt ratowniczy, w tym poduszkowiec Mazurskiej Służby Ratowniczej w Okartowie. Lód ma około grubość 8 cm, to sporo, ale nie tyle, by czuć się na nim zupełnie bezpiecznie. Wczoraj podczas zawodów bojerowych jeden z żeglarzy wpadł w szczelinę. By być ciągle gotowym do akcji co kilkanaście minut odpalamy nasze pojazdy - powiedział Jan Sagański, sekretarz zarządu Mazurskiej Służby Ratowniczej w Okartowie. W poniedziałek nad ranem termometry w Okartowie zanotowały -27 stopni.