Kłusowanie ryb jest i było największą bolączką rybaków a składa się na nie wiele przyczyn, choćby likwidacja PGR-ów i brak miejsc pracy. Ludzie muszą z czegoś żyć, a że nie do końca jest to zgodne z prawem to już jak twierdzą kłusownicy nie jest ich problem. Gorzej, gdy przyjedzie im stanąć przed sądem, ale i tu można się wybronić choćby poprzez zniszczenie dowodów, czyli wyrzucenie i ryb, i sprzętu do wody podczas zatrzymania przez straż rybacką. Według Zdzisława Jelonka, dyrektora gospodarstwa rybackiego w Mikołajkch, tylko na jego terenie działa kilka zorganizowanych grup. Straty, które przynoszą, ciężko oszacować, ale sam sprzęt, który kłusownicy ukradli rybakom wart jest kilkaset tysięcy złotych. Wyławiane ryby mogą być warte kilka razy więcej.