Poinformował o tym prokurator rejonowy w Olecku (Warmińsko-Mazurskie) Wojciech Piktel. - Kobieta pozostająca na wolności otrzyma wezwanie na badanie psychiatryczne. Nie będzie to obserwacja psychiatryczna w warunkach zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Badanie przeprowadzone w warunkach wolnościowych ma dać odpowiedź na pytanie, czy kobieta jest poczytalna, czy też ma ją ograniczoną w stopniu znacznym - powiedział Piktel. Dodał, że o skierowaniu na badanie zdecydował charakter czynu, o który kobieta jest podejrzana, oraz to, że podczas przesłuchań wielokrotnie zmieniała zeznania. W połowie grudnia ub. roku Prokuratura Rejonowa w Olecku postawiła 32-letniej Annie K. zarzut umyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia 4-miesięcznej córki. Kobiecie postawiono zarzut po badaniach wariografem. "Gdy wróciłam do domu, dziecko nie żyło" Prokurator zastosował wobec Anny K. dozór policyjny i zakazał opuszczania kraju. Zabrano jej także paszport. Kobiecie grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Do śmierci niemowlęcia doszło w mieszkaniu rodziny K. Kobieta wyjaśniła śledczym, że rano 8 listopada, kiedy wychodziła do pracy, dziewczynka żyła. Chciała ją zostawić tylko na chwilę, by poprosić w pracy o zwolnienie. Jednak - jak tłumaczyła - "nie miała śmiałości" i pozostała w pracy do godz. 17.30. Według relacji Anny K., gdy wróciła do domu, dziecko nie żyło. O śmierci niemowlęcia policję powiadomił dyspozytor pogotowia ratunkowego. Karetkę wezwali sąsiedzi kobiety, którym Anna K. miała powiedzieć, że dziecko nie oddycha. Anna K. wymyśliła historię z nianią Początkowo w śledztwie kobieta twierdziła, że wychodząc do pracy zostawiła dziecko pod opieką niani i to wówczas miało dojść do śmierci córki. Na podstawie relacji Anny K. policjanci sporządzili portret pamięciowy opiekunki i rozpoczęli jej poszukiwania. Matka dziecka twierdziła, że powierzyła dziewczynkę kobiecie, choć znała ją tylko z widzenia. Kilka tygodni później okazało się, że Anna K. wymyśliła historię z nianią. Wówczas powiedziała policji, że gdy rano 8 listopada się obudziła, dziewczynka nie żyła, poszła więc do pracy na kilkanaście godzin, zostawiając dziecko w łóżeczku. Sekcja zwłok nie wyjaśniła jednoznacznie, co było przyczyną śmierci niemowlęcia.