Największą furorę w obszarze sztuki zrobiły serigrafie Andy Warhola, które artysta wykonywał posługując się fotografiami innych autorów. Tła tych obrazów były jaskrawe, podobnie jak usta, cienie na powiekach i inne szczegóły twarzy. Krytycy pisali o przedawkowanym technikolorze. Warhol pytany, czy namalowanie Monroe w takich ostrych kolorach ma znaczenie symboliczne odpowiadał: tak, to jest piękno, i ona jest piękna, a jeśli coś jest piękne, to w ładnych kolorach, i tyle... Wydaje mi się, że podobnie odpowiedziałby Andrzej Stroka, gdyby go zapytać o kolorystykę jego obrazów poświęconych Marilyn. Andrzej pierwszy raz zafascynował się jej fenomenem w 1981 roku. Namalował wówczas cykl obrazów i pokazał w Galerii Art. Po ćwierćwieczu powraca do tego tematu. Podobnie jak przed laty maluje akrylem, buduje obrazy dużymi płaszczyznami koloru. Niby podobnie, a jednak w ostatnich obrazach artysta oddala się od ludycznego wizerunku Marilyn, pokazuje bardzo wyraźnie idola, ikonę, pokazuje nostalgicznie, przepuszcza jej wizerunek poprzez własny temperament i osobowość, które zmieniły się przez te dwadzieścia pięć lat. Wiadomość pochodzi ze strony oficjalnej Urzędu Miasta Olsztyna.