Ten w pewnym momencie wypadł z pojazdu wprost pod koła. Kierowca nie zgłosił tego policji, a ciało kolegi zakopał w lesie - pisze "Gazeta Olsztyńska". Takiego zakończenia historii poszukiwań 62-letniego Henryka K. z Glaznot chyba nikt się nie spodziewał. Ciało starszego mężczyzny odkopała policyjna ekipa w ubiegły piątek, w lesie w pobliżu wsi. Miejsce ukrycia zwłok wskazał sąsiad, 50-letni Ryszard K. Po długich naciskach śledczych przyznał się, że to on zakopał martwego Henryka K. i opowiedział o okolicznościach zdarzenia. W niedzielę 16 września 62-latek wyszedł na grzyby. Jego nieobecność przedłużała się i gdy nie wrócił do domu na noc rodzina powiadomiła ostródzką policję. Funkcjonariusze potraktowali zgłoszenie bardzo poważnie. - Do poszukiwań, oprócz policjantów, zaangażowaliśmy strażaków i wojsko relacjonuje Janusz Karczewski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie. W trakcie akcji ustalono, że jedną z ostatnich osobą, która mogła widzieć Henryka K., mógł być właśnie Ryszard K. Wzięty na spytki potwierdził, że rzeczywiście tego dnia wiózł 62-latka, ale wysadził go w lesie i odjechał. Potem sam mocno zaangażował się w poszukiwania zaginionego sąsiada. Jednak śledczym coś nie dawało spokoju, bo przesłuchiwany Ryszard K. nie mógł precyzyjnie wskazać miejsca rozstania z sąsiadem. Wreszcie nie wytrzymał. Okazało się, że obaj mężczyźni pojechali do lasu pojazdem, który bardziej przypomina czterokołowca niż samochód. - - To rodzaj jednomiejscowej samoróbki, w której wykorzystano ramę i podwozie "malucha" - mówi Karczewski. W pewnym momencie pasażer Ryszarda K. wypadł na drogę i znalazł się pod kołami pojazdu. Wystraszony sprawca wypadku nie wiedział, co zrobić i przez długi czas woził ciało kolegi po leśnych duktach. W końcu zakopał je w pobliżu Glaznot. Miejsce ukrycia wskazał po pięciu dniach poszukiwań. Sąd Rejonowy w Ostródzie aresztował go na trzy miesiące.