W lipcu 2005 r. zaatakowali oni 60-letniego recydywistę, który maczetą terroryzował wioskę. -Oskarżeni to nie bandyci; to zwykli, prości ludzie, w których na tyle zbyt mocno zagrały emocje, że sprawy wymknęły się im spod kontroli - mówiła w mowie końcowej prokurator Dagmara Kuspiel. Najwyższych wyroków, po 10 lat więzienia, prokurator zażądała dla braci Tomasza, Mirosława i Krzysztofa W. Jej zdaniem, zgromadzony w sprawie materiał dowodowy obciąża tę trójkę o zadanie śmiertelnych ran w głowę Józefowi C. Oni mieli ze sobą łopaty, pióro od resoru, a gdy wrócili do domu mówili ludziom, że "wyrwali chwasta" i C. już nikomu nie będzie zagrażał - argumentowała prokurator. Kary roku więzienia prokurator zażądała dla Rafała W., oskarżonego o pobicie Józefa C. z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Ten oskarżony uderzył łomem w nogi Józefa C., ale nie spowodował tym nawet jego upadku. Ponadto, Rafał W. złożył najbardziej szczere i prawdziwe wyjaśnienia - mówiła prokurator. Po sześć miesięcy więzienia prokurator zażądała dla Wiesława K. i Stanisława M., oskarżonych o zbezczeszczenie zwłok zlinczowanego. Prokurator przyznała, że okoliczności linczu na Józefie C. nie są do dziś jasne. Oskarżeni i mieszkańcy wsi stworzyli taką wersję zdarzeń, by jak najmniej obciążyć braci W., których społeczność Włodowa uznaje za bohaterów. Ale ta wersja nie jest spójna i logiczna - mówiła prokurator. Jedną z okoliczności budzących wątpliwości jest - zdaniem prokuratury - m.in. miejsce zdarzenia. Oskarżeni i mieszkańcy wsi twierdzą, że do pobicia Józefa C. doszło około 50 metrów dalej, niż znaleziono zwłoki. Poza tym jestem przekonana, że na miejscu zdarzenia było wielu mieszkańców wsi, którzy przyglądali się biciu Józefa C. To było jak polowanie z nagonką, a nie lekkie pobicie w krzakach, jak mówią o tym mieszkańcy Włodowa i oskarżeni - mówiła prokurator. Wystąpienie końcowe wygłosił także obrońca Rafała W. Prosił, by Rafałowi W. wymierzyć karę więzienia w zawieszeniu. Rafał W. wie, że uczestniczył w czymś nagannym, złym, poniósł już wystarczającą karę, siedząc w czasie śledztwa kilka miesięcy w areszcie - mówił adwokat Ryszard Afeltowicz. We wtorek mowy obrończe wygłoszą pozostali obrońcy; głos zabiorą też oskarżeni. Wszyscy oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy. Do linczu doszło 1 lipca 2005 r. Sąsiedzi po zdarzeniu twierdzili, że zaatakowali Józefa C., ponieważ ten groził im maczetą.