19-letnia Justyna cierpi na ankylozę stawów skroniowo-żuchwowych. Jej szczęka jest przesunięta w lewo o 3 centymetry. - Mam problem ze swoim wyglądem - przyznaje dziewczyna. Do tego w ogóle nie jest w stanie otworzyć ust. - Nie mogę normalnie jeść ani umyć zębów, więc pojawiają się też problemy stomatologiczne - mówi. Choroba zniszczyła jej stawy Powodem zniekształcenia jest sepsa, którą Justyna przeszła, gdy była noworodkiem. Choroba zniszczyła jej stawy, jako 6-latka dziewczyna przeszła operację twarzy, ale po krótkim okresie poprawy problemy wróciły. Jedyną szansą jest teraz wyprostowanie jej twarzy i wszczepienie z obu stron implantów stawów skroniowo-żuchwowych. - Lekarze ze Szpitala Miejskiej już rok temu przeprowadzili operację obustronnego wszczepienia implantów. Ale ta będzie trudniejsza, bo zaburzenia w rysach twarzy są większe niż te, które operowaliśmy rok temu - mówi dr Anna Bromirska-Małyszko, szefowa zespołu, który przeprowadza operację. Cięcie kości bez przecinania tzw. tkanek miękkich Lekarze przygotowywali się do zabiegu Justyny przez pół rok. Wypożyczyli także bardzo nowoczesny, nieużywany do tej pory w ich szpitalu sprzęt - przede wszystkim tzw. piezoelektryczne urządzenie, które umożliwia cięcie kości bez przecinania tzw. tkanek miękkich, czyli mięśni czy tętnic. - To bardzo ułatwi tę trudną operację, bo po przecięciu kości urządzenie zatrzyma się, dzięki czemu unikniemy np. ryzyka uszkodzenia naczyń dostarczających krew bezpośrednio do mózgu - tłumaczy dr Bromirska-Małyszko. Lekarze użyją również wypożyczonego specjalnie neuromonitora, pozwalającego zidentyfikować nerw twarzowy.