Kobieta - jak twierdzi Sąd Apelacyjny w Białymstoku - na rozprawie apelacyjnej sugerowała, że to nie skazani, ale jej ojciec, zabił recydywistę Józefa C. Sąd zapowiedział zawiadomienie prokuratury o możliwości składania fałszywych zeznań przez Marlenę W. już w czasie ogłaszania wyroku apelacyjnego w tej sprawie tj. 19 czerwca. Jak powiedział szef prokuratury Białystok-Południe Marek Winnicki zapowiadane podczas wyroku pismo z sądu już wpłynęło, ale m.in. ze względu na wagę sprawy i towarzyszące jej zainteresowanie prokuratura rejonowa wysłała do prokuratury okręgowej zapytanie, czy sprawą nie powinna się zająć ta, wyższa rangą, placówka. Prokuratura Okręgowa ma dać odpowiedź na to zapytanie w przyszłym tygodniu. Jak się nieoficjalnie dowiedziała PAP ze źródeł zbliżonych do Prokuratury Okręgowej sprawą zajmie się jednak prokuratura rejonowa. Z akt sprawy ma wynikać, że postawienie zarzutów Marlenie M. jest przesądzone. Marlena W. jest żoną Tomasza W. - jednego z trzech braci skazanych prawomocnie za dokonanie linczu we Włodowie na 4 lata więzienia. Na początku roku, po wydaniu przez sąd w Olsztynie, nieprawomocnego wyroku skazującego jej męża na bezwzględną karę więzienia, zaczęła ona opowiadać mediom, że to nie jej mąż i jego bracia, ale jej ojciec zabił recydywistę Józefa C. Było to o tyle zaskakujące, że przed sądem Marlena W. konsekwentnie odmawiała zeznań, a w śledztwie mówiła zupełnie co innego. Tuż przed rozpoznaniem sprawy linczu we Włodowie przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku Marlena W. zawiadomiła prokuraturę, że "posiada w tej sprawie pewne informacje". W związku z jej publicznymi wypowiedziami o przesłuchanie Marleny W. przed sądem wnioskowali też obrońcy braci W. Podczas rozprawy apelacyjnej Marlena W. przytaczała wypowiedzi swojego ojca, które miały świadczyć o tym, że to on zabił recydywistę. Pytana przez sąd o powód zmiany zeznań, które złożyła w śledztwie, przyznała, że miał na to wpływ wyrok bez zawieszenia, wymierzony jej mężowi i jego braciom. Sąd uznał te zeznania za "całkowicie niewiarygodne". Do linczu we Włodowie doszło 1 lipcu 2005 roku. Sąsiedzi zabili wówczas wielokrotnego recydywistę Józefa C., który kilka godzin wcześniej wdał się w zatarg z Tomaszem W. Mieszkańcy wsi i oskarżeni utrzymywali, że bali się Józefa C., że on zagrażał ich bezpieczeństwu, bo chodził po wsi z maczetą. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał te tłumaczenia za "nieuprawnione". Bracia W. nie dostali jeszcze wezwań do odbycia kary, ponieważ z Białegostoku do Olsztyna nie przesłano dotąd akt.