Według prokuratury Wojciech D. wydał podległej mu załodze karetki polecenie siedmiokrotnego użycia defibrylatora, mimo że zachowana była praca serca chorego. Pacjent, 38-letni mężczyzna, zmarł po przywiezieniu do szpitala. Jak poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, Mieczysław Orzechowski do tragedii doszło w listopadzie 2009 roku w podolsztyńskiej wsi Różnowo. Lekarz karetki wezwanej do pacjenta z objawami zawału mięśnia sercowego - mimo protestów pielęgniarki - nakazał podległemu personelowi zastosowanie defibrylatora. Nie udało się uratować pacjenta Zawiadomienie o przestępstwie złożył lekarz z polikliniki w Olsztynie, do której przywieziono nieprzytomnego pacjenta. Mimo prób reanimacji, chorego nie udało się uratować. Powołany przez prokuraturę biegły z Akademii Medycznej w Białymstoku potwierdził, że użycie defibrylatora w czasie, gdy EKG wykazywało pracę serca, było rażącym błędem lekarskim. - Biegły uznał jednak, że nie jest możliwe stwierdzenie związku między błędnym postępowaniem lekarza pogotowia a śmiercią pacjenta. Nawet przy właściwej reanimacji w przypadku zawału mogło dojść do zgonu - powiedział prokurator Orzechowski. Dlatego prokuratura oskarżyła Wojciecha D. o spowodowanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia. W akcie oskarżenia znalazł się wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzenia rozprawy sądowej, ponieważ oskarżony - w uzgodnieniu z prokuratorem - zgodził się dobrowolnie poddać karze. Po tragedii narażał życie wielu innych? Według Orzechowskiego, chodzi o "pozbawienie wolności z warunkowym zawieszeniem" i zakaz wykonywania zawodu lekarza na okres roku. W czwartek prokuratura skierowała do sądu rejonowego w Olsztynie akt oskarżenia w tej sprawie. Wojciech D. pracował w olsztyńskim pogotowiu przez ponad rok jako lekarz kontraktowy. Został zwolniony na początku 2010 r., trzy miesiące po tragedii w Różnowie. Od chwili przedstawienia mu zarzutów prokurator - stosując tzw. środek zapobiegawczy - zawiesił możliwość wykonywania przez podejrzanego zawodu lekarza. Prokuratura poinformowała też, że podczas śledztwa biegli zakwestionowali wiele innych przypadków działań tego samego lekarza w czasie akcji ratowniczych pogotowia. Zostały one wyłączone do odrębnego postępowania prokuratorskiego. Postępowanie da odpowiedź, kto zawinił Jest ono prowadzone w kierunku narażenia kilkudziesięciu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkich uszkodzeń ciała. Według prokuratora Orzechowskiego, chodzi zarówno o sposób stosowania defibrylatora jak zasadność podawania leków i inne zabiegi medyczne.