Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w piątek w mocy kary czterech lat więzienia dla trzech braci W., skazanych w sprawie linczu we Włodowie (warmińsko-mazurskie). Oddalił tym samym apelacje obrońców, którzy chcieli uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy. W styczniu Sąd Okręgowy w Olsztynie, jako sąd pierwszej instancji, skazał braci W. za zabójstwo agresywnego sąsiada, ale nadzwyczajnie złagodził kary. Wziął bowiem pod uwagę, że na wezwanie mieszkańców Włodowa o pomoc, nie zareagowała policja. Kierownik Katedry Postępowania Karnego Wydziału Prawa i Administracji UW, prof. Piotr Kruszyński uważa, że wyrok jest niesprawiedliwy, bo skazani działali w obronie własnej przeciwko szczególnie agresywnemu bandycie. - Ci ludzie nigdy nie powinni trafić za kraty. Zawinił tutaj aparat państwa, czyli policja. Powinni dostać wyrok w zawieszeniu - powiedział prof. Kruszyński. Dodał, że nie pochwala samosądu, ale w tej sytuacji oskarżeni działali w akcie rozpaczy. Według prof. Mariana Filara z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, skazani bracia W. przekroczyli zasady obrony koniecznej. - Obrona konieczna nie może przerodzić się w zbrodnię, w sytuacji kiedy czas ataku sprawcy i obrony poszkodowanego nie zbiega się trudno mówić o obronie koniecznej - powiedział prof. Filar. Prof. Filar nie chciał wypowiadać się co do tego, jaki wymiar kary powinien zastosować sąd w tym przypadku, ale popiera kierunek, w którym poszedł sąd. Chodzi o uznanie winy, czyli zabójstwa, a nie obrony koniecznej. Prof. Filar pozytywnie ocenia również nadzwyczajne złagodzenie kary w tej sprawie przez sąd pierwszej instancji.